Należy wziąć także pod uwagę, że w Jemenie są jeszcze uzbrojone oddziały plemion, separatystyczne ruchy na południu oraz liczne ugrupowania terrorystyczne w rodzaju Al-Kaidy. Wszystkim im interwencja może się nie spodobać.
W obu meczetach zginęło około 150 osób, wśród nich 13 dzieci. Świadkowie opowiadają, że „krew lała się strumieniem”. Wśród ofiar był znany kaznodzieja szyicki i kilku liderów jemeńskiego szyickiego ruchu Huti, który w ciągu ostatniego pół roku objął kontrolę nad kilkoma ważnymi miastami Jemenu.
Od stycznia Huti utrzymają się w pałacu prezydenckim w Sanie. Prezydent Mansur Hadi został objęty aresztem domowym, ale pod koniec marca uciekł do stron rodzinnych na południu kraju, do Adenu, a potem zbiegł z Jemenu.
To port nad Morzem Czerwonym, na brzegu Cieśniny Bab al-Mandab. Ciesnina jest bardzo wąska — ma nie więcej niż 30 km szerokości — i jest bardzo ważnym punktem strategicznym: tankowce z ropą naftową z Zatoki Perskiej płyną przez nią do Europy i Ameryki. Według niektórych danych, w ciągu doby przez Bab al-Mandab przewozi się prawie 3,5 miliona baryłek ropy naftowej, czyli mniej więcej 1/10 całej produkcji państw OPEC. Ale czy ropa naftowa nadal będzie transportowana tuż obok toczącej się wojny w Jemenie?
Mamy tu i ropę naftową, i krew, i rewolucję, i konflikt religijny, i zagrożenie rozpadem Jemenu na północ i południe. To, co dzieje się w Jemenie jest straszne, ale na dodatek jemeńskie problemy odbijają się na całym regionie. Pod wieloma względami są one odbiciem ogólnej sytuacji. Im gorzej dzieje się w Jemenie, tym gorzej dzieje się na całym Bliskim Wschodzie.