„Sprawa wygląda tak, jak gdyby Moskwa ni stąd ni zowąd przekazała Brukseli pewną tajną listę Europejczyków, którym z nieznanych powodów odmówiono wjazdu do Rosji, a dla Europy zarówno istnienie czarnej listy, jak i cel jej przekazania był dużym zaskoczeniem. Szczerze mówiąc, nieporządność partnerów już od dawna nie dziwi. Jednak prawdziwym zaskoczeniem była jej skala" — napisała Zacharowa na swojej stronie na Facebooku.
„W odpowiedzi na zachodniej czarne listy strona rosyjska w myśl zasady wzajemności sporządziła własne. Rosja nie podaje tych list do wiadomości publicznej. W razie wątpliwości odnośnie wjazdu na terytorium Rosji europejscy posiadacze paszportów dyplomatycznych mogą uzyskać informacje w rosyjskich ambasadach i konsulatach. Rosyjskie placówki zagraniczne szybko udostępnią wyczerpujące dane na temat możliwości odwiedzenia Rosji" — podkreśliła rzeczniczka MSZ.
Według słów Zacharowej, później Bruksela przez kanały dyplomatyczne zaczęła prosić Moskwę o udostępnienie list „w celu minimalizacji niedogodności dla potencjalnie obecnych na czarnej liście osób". „Moskwa konstruktywnie zareagowała na tę prośbę, listy zostały udostępnione przez kanały dyplomatyczne. Co było dalej? A dalej wydarzyło się najciekawsze: „partnerzy", którzy prosili o wyjście na spotkanie „dla ich wygody" błyskawicznie podawali listy do wiadomości publicznej. Zaczynali żądać od Moskwy oficjalnych wyjaśnień, udając, że nie mają pojęcia o całej historii z listami. Panowie, jest to niegodne" — oznajmiła Zacharowa.
Dalej urzędniczka zacytowała szereg oświadczeń przedstawicieli MSZ Rosji, złożonych przez ostatnie półtora roku, w których stanowisko Moskwy w tej kwestii zostało szczegółowo wyjaśnione. „Jeśli Europa nie widziała tych oświadczeń, oznacza to, że ich ambasady w Moskwie pracują byle jak i nie informują stolic" — reasumowała Zacharowa.