Jan Veleba, niezależny senator, lider Partii Praw Obywateli (SPO), na pytanie o to, jaki los czeka zatwierdzone przez gabinet Bohuslava Sobotki poprawki do Konstytucji Republiki Czeskiej, które ograniczają kompetencje prezydenta, powiedział, że uważa te poprawki za paradoks. Swoje stanowisko wyjaśnił w rozmowie z radiem „Sputnik”:
— W Rosji w 1993 roku po ostrej konfrontacji parlamentu i prezydenta Jelcyna stworzono Konstytucję z superprezydenckimi uprawnieniami, czego niektórzy teraz żałują. Czy w ogóle można dostosować podstawowy dokument kraju dla konkretnej osoby?
— Wiem, jak zbudowany jest rosyjski system. Władimir Putin i Miloš Zeman mają nieporównywalną skalę kompetencji. W Czechach istnieje do tego demokracja parlamentarna. Ale teraz eksperci prawa konstytucyjnego wnioskują: odchodzimy od niej w stronę pewnego rodzaju „rządowej republiki”, która w naturze w zasadzie nie istnieje. Oczywiście jest to reakcja na niekwestionowanie rosnący wpływ prezydenta po wyborach bezpośrednich. Powiedziałbym, że ma on teraz silny mandat, który rząd stara się ograniczyć.
— A może jest to cena za szczególny stosunek prezydenta wobec Rosji, za jego poparcie dla polityki Putina i odrzucenie antyrosyjskich sankcji?
— Czy większość parlamentarna poprze projekt poprawek do Konstytucji, w których najwyższą władzę w Republice Czeskiej będzie sprawował rząd odpowiedzialny za całą politykę wewnętrzną i zagraniczną kraju, a procedura usunięcia z urzędu prezydenta zostanie uproszczona?
— Chcę wierzyć, że poprawki w tej formie, w jakiej są one proponowane przez gabinet Sobotki, w większości nie utrzymają się. Jednakże trudno jest przewidzieć. Powtórzę, byłbym zadowolony, gdyby nie przeszły. Ale nawet jeśli dokument zostanie zatwierdzony, jego działanie obejmie dopiero nowego prezydenta, którego wybierzemy w 2017 roku. Na razie jeszcze nie wiadomo, czy Miloš Zeman wystawi swoją kandydaturę na drugą kadencję.