Kiedy Finlandia i Holandia wchodziły do strefy euro, nikt nie uważał tych państw za słabe gospodarczo. Ponadto stosowały się one do wszystkich przepisów obowiązujących w eurolandzie. Jednak nie uchroniło to je przed rezultatami, które można nazwać katastroficznymi. Zdaniem amerykańskiego dziennikarza, cała wina leży po stronie euro.
— Można wyrazić się bardziej taktownie, jak szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, który powiedział, że europejska waluta jest niedoskonała i wrażliwa – pisze O'Brien.
Finlandia, która straciła dwie największe branże eksportowe, mogłaby poradzić sobie z trudnościami tylko poprzez dewaluację waluty, ale, jak twierdzi O’Brien, znajdując się w strefie euro, nie może tego zrobić. Zamiast tego musi ciąć wydatki poprzez ograniczanie wynagrodzeń. Taka polityka wywołała spadek w gospodarce. W ciągu ostatnich lat Finlandia musiała znacznie zmniejszyć wydatki z budżetu państwa, aby sprostać wymogom strefy euro.
O'Brien zwraca uwagę na to, że wskaźniki gospodarcze Islandii wyprzedzają wskaźniki Holandii i Finlandii, bo kraj ma własną walutę – koronę islandzką. Według niego, kraje eurolandu nie mogą dewaluować waluty lub obniżyć stóp procentowych, by zapobiegać kryzysom.
— Kaftan bezpieczeństwa euro zamienia zwykłe problemy w nadzwyczajne, jak w przypadku Finlandii, a nadzwyczajne w historyczne, jak w przypadku Grecji. Nie ma znaczenia, czy przestrzegają one zasad. Euro jest kapryśnym bogiem, który karze zarówno grzeszników, jak i świętych – podsumował O’Brien.