Korespondent gazety podał przykład punktu widzenia kilku mieszkańców tego regionu. Na przykład, w Sarajewie spotkał się z 23-letnim studentem politologii Dario Marakoviciem. Nosi on koszulkę z wizerunkiem rosyjskiego prezydenta, uważa go za przykład do naśladowania i nazywa „jedyną nadzieją Bałkanów”.
Zapytany o Europę, Dario tylko westchnął z niezadowoleniem i pokręcił głową, wyjaśnia Handelsblatt.
Według danych gazety, w Serbii sytuacja jest podobna: bez względu na to, że państwo nazywa się kandydatem na członkostwo w Unii Europejskiej, to Rosja w jego życiu zajmuje dominujące miejsce. W serbskiej stolicy, Belgradzie, można zobaczyć wielkie plakaty, na których Rosję nazywa się „wielkim słowiańskim bratem” Serbii.
Seijić według niego przeżyła „straszliwą wojnę, głód i powodzie“ i jedynym, kto udzielił pomocy, była Rosja. Szczególnie, kiedy w zeszłym roku Bałkany dotknęła powódź, to właśnie Federacja Rosyjska pomogła ludziom szybko i bez zbędnej biurokracji. Dopóki w Brukseli jeszcze się zastanawiali, jak i w czym pomóc, Rosja już przysłała helikoptery, sprzęt oczyszczający, pomoc medyczną i ratowników, pisze Handelsblatt.
Gazeta zauważa także, że Rosja i terytoria Zachodnich Bałkanów zamieszkałe przez prawosławnych Słowian są tradycyjnie już ściśle związane ze sobą.
Z punktu widzenia eksperta ds. Bałkanów z niemieckiej Fundacji Gospodarki i Polityki Dušana Reljicia, przyczyna życzliwości mieszkańców regionu wobec Rosji kryje się w tym, że „przemiany gospodarcze“ w tych państwach nie zaczęły funkcjonować z pełną siłą. Obietnice UE nie zostały spełnione, wyjaśnia ekspert, dodając, że w chwili obecnej istnieje ryzyko „poważnego ekonomicznego upadku“ regionu. W tych warunkach niektórzy politycy pragną pojawienia się „kontrprojektu UE“.