Zdaniem eksperta trudno stwierdzić, jaka ilość ze znajdujących się na orbicie satelitów jest bronią, bo wiele aparatów kosmicznych ma „podwójne zastosowanie” – wypełniają funkcje cywilne, ale posiadają też potencjał militarny.
— Po umownym przełączeniu satelita obserwacyjny, rzekomo przeznaczony do wykonywania prac naprawczych na orbicie, może przekształcić się w robota-zabójcę, mogącego likwidować inne satelity przy pomocy lasera, urządzeń wybuchowych lub mechanicznych. Zanim taki satelita przeprowadzi atak, wydaje się nieszkodliwy – pisze Axe. Ponadto „podwójne przeznaczanie” aparatów kosmicznych ma zastosowanie w celach politycznych. Np. Stany Zjednoczone posiadają najwięcej „broni kosmicznej” na orbicie, choć oficjalnie zaprzeczają, że mają one inne niż wywiadowcze funkcje.
— Agencje rządowe i amerykańskie firmy mają co najmniej 500 satelitów. Czyli tyle, ile posiada cała reszta. Około 100 z nich posiada potencjał militarny. Większość to satelity obserwacyjne lub komunikacyjne. Innymi słowy, są one skierowane w kierunku Ziemi – dodał Axe.
W 2010 roku Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych umieściły na niskiej orbicie okołoziemskiej aparat kosmiczny wielokrotnego użytku X-37B, który jest częścią „programu pilotażowego demonstrującego technologię”. Organizacja Secure World Foundation sugeruje, że X-37B może przybliżać się do satelitów i wybijać je z orbity. Natomiast w 2008 roku z amerykańskiego krążownika rakietowego „Lake Erie” (CG-70), wyposażonego w nowoczesny radar Aegis, wystrzelono rakietę przechwytującą SM-3, która trafiła w nieczynnego satelitę z prędkością 22 tysięcy mil na godzinę i zniszczyła go. Obecnie na uzbrojeniu Stanów Zjednoczonych znajduje się kilkadziesiąt tego typu krążowników, które mogą zbić z orbity okołoziemskiej około 50 rosyjskich i chińskich satelitów.
— Rosnąca liczba broni w przestrzeni kosmicznej, sterowanej przez systemy naziemne i czujniki orbitalne, otwiera odległy teatr działań zbrojnych w bezkrwawej nowej zimnej wojnie – podsumowuje David Axe.