Blisko 28 procent Ukraińców czeka na rozruchy w kraju, przy tym około 18 procent gotowych jest do udziału w nich. Takie dane uzyskano w wyniku badań przeprowadzonych przez ukraińską fundację „Inicjatywy demokratyczne imienia Ilka Kuczeriwa" i „Centrum Razumkowa". Przed nadejściem jesieni te wskaźniki mogą znacznie się powiększyć: ten okres tradycyjnie jest uważany za jeden z najbardziej sprzyjających organizacji wszelkiego rodzaju „majdanów".
Do rozruchów ludowych na Ukrainie, niewątpliwie, dojdzie, natomiast trzeci Majdan na razie jest nie możliwy, — zakłada członek Rady do spraw stosunków narodowościowych przy urzędzie prezydenta Rosji, politolog Bogdan Bezpalko: „Jeśli pojmować „majdan" jako nasilenie nastrojów protestu i związane z tym akcje, to na Ukrainie do tego dojdzie. Z nadejściem jesieni, zimna. Zwłaszcza w związku z wynurzeniami tegoż Jaceniuka, który oznajmił, że Ukraina nie ma pieniędzy na sezon ogrzewania. Jednakże jeśli nawet pojmować Majdan jako technologię zmiany władzy, odpowiednio do tego, co stało się w 2014 roku, to na razie do tego nie dojdzie. Do tego potrzebny jest zasobny w fundusze zleceniodawca, który zapewniać będzie najróżniejsze wsparcie — finansowe, dyplomatyczne, prawne, logistyczne, i inne. Dopóki nie ma takiego klienta, żywiołowe protesty będą aktywizować się, lecz nie doprowadzą do żadnej zmiany władzy", — powiedział Bogdan Bezpalko.
Jego zdaniem, w dalszych posunięciach Zachodu w tej sytuacji są możliwe różne warianty: „Mogą oni zorganizować przewrót pałacowy. Do tego zawsze można znaleźć mnóstwo graczy zapasowych. Jednakże jeśli będą ostatecznie rozczarowani, to po prostu pozostawią Ukrainę na pastwę losu. Zapewnią jej możliwość rozpadania się, degradacji. Nie będą więcej wydawać na nią pieniędzy. Lepiej otrzymać w zamian za to do dyspozycji czarnoziemne gleby, porty, jakieś rozwiązania na szczeblu geopolitycznym", — konkluduje Bogdan Bezpalko.