Dwa miesiące temu Rada Najwyższa i Parlament Europejski podpisały memorandum o wzajemnym zrozumieniu i wsparciu. Właśnie w ramach tego dokumentu rozpocznie się „optymalizacja” Rady. Cox zamierza spotkać się z przedstawicielami wszystkich frakcji i grup parlamentarnych, by poznać ich zdaniem na temat braków w jej pracach. Podany cel misji Parlamentu Europejskiego – sprawić, by prace Rada „były lepszej jakości, publiczne i przejrzyste”.
Politolog i publicysta Nikołaj Starikow uważa, że cele tej i innych inicjatyw odnośnie udzielenie Ukrainie „pomocy” są inne.
— Celem misji tych ludzi, którzy ciągle przyjeżdżają na Ukrainę z różnych zachodnich struktur, jest rządzenie tym krajem z zewnątrz, dokładnie przedstawiając współpracę jako tłumaczenie dla ukraińskich wyborców. Dla zachodnich polityków Ukraina jest mieszkaniem sąsiada, z którego w wyniku zmyślnej operacji wyjęli drzwi i wynoszone są meble, wartościowe przedmioty, opowiadając mieszkańcom bajki o pięknej przyszłości – powiedział Nikołaj Starikow.
— Obecnej Radzie Najwyższej nikt i nic już nie pomoże. Jej deputowanych można podzielić na dwie kategorie. Pierwsza, to niemądrzy, delikatnie mówiąc, ludzie, którzy szczerze wierzą, że przy pomocy jakiś tam reform można zmienić historię i kulturę, przestać być tym, kim się jest i stać się „Europejczykami”. Są też ludzie inteligentni, którzy w to nie wierzą, ale pracują jako deputowani w tym sensie, że wypełniają polecenia amerykańskiej ambasady, robią wszystko, by w kraju trwała wojna domowa. I ani ta, ani druga kategoria deputowanych nie chce i nie może pracować na rzecz realnych interesów Ukrainy. Dlatego, oczywiście, z taką Radą kraj nie może mieć perspektyw – powiedział politolog.
Jego zdaniem, odnowić, zmienić Rady w obecnych warunkach nie da się.
„Obecna Rada nie jest absolutnie zdolna do pracy i tragedia ukraińskiego państwa polega na tym, że innego parlamentu przy całkowitym podporządkowaniu się go Amerykanom i ogromnej ilości nacjonalistów u władzy nie może dzisiaj być”.