Sokurow zaprezentował na festiwalu film „Frankofonia". Wygląda na to, że znów trafił w cel. Jego wypowiedź o europejskiej kulturze i identyczności w tych dniach brzmi szczególnie aktualnie — uważa sprawozdawczyni RIA Novosti Anastazja Mielnikowa.
„Lubimy i doceniamy Europę, doceniamy europejską indywidualność. Nie zlewajcie się, dbajcie o siebie" — powiedział Sokurow w Wenecji.
„Żeby rzeczywiście pomóc tym ludziom (uchodźcom), trzeba interweniować w sytuację w krajach, z których ludzie uciekają, spróbować rozwiązać problemy tam. Zamiast tego zbieramy ich, pozbawionych perspektyw, tu i próbujemy narzucić im nasz „telewizyjny" tryb życia. Rezultaty będą katastrofalne dla obu stron".
Słowa słynnego reżysera, który jeszcze w 2011 roku otrzymał w Wenecji główną nagrodę — Złotego Lwa — za film „Faust", wzbudziły dyskusje w kuluarach festiwalu i w zachodniej prasie.
Wzywając do położenia kresu „nieustannym i bezsensownym wtargnięciom" obcej kultury, Aleksander Sokurow delikatnie doradza, aby zwracać uwagę na to, że „kultura potrzebuje odległości, powinniśmy traktować ją o wiele delikatniej, jeśli upadnie, nie da się jej przywrócić" — cytuje reżysera hiszpański portal diariolacamara.com.
Europa przysłuchuje się opinii Sokurowa: wśród rosyjskich reżyserów jest chyba najbardziej „europejski", już od kilku dziesięcioleci Sokurow zastanawia się nad wartościami humanitarnymi, mentalnością europejską i kulturą oraz nad tym, że sztuka stoi nad polityką i wojnami światowymi.
„I to granica, dalej Europa i — żadnych iluzji: bojownicy zniszczą i rozkradną wszystkie wartości, na które trafią. "