Jego zdaniem amerykańskie władze nie potwierdziły wzmocnienia rosyjskiej obecności w Syrii, ale obiecały, że będą „bacznie obserwować sytuację”. Biały Dom uważa, że z powodu udziału Rosji konflikt w regionie rzekomo może przybrać na silę.
„Trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób trwająca od czterech lat wojna domowa, w której zginęło, według większości szacunków, 300 tysięcy osób i która przyczyniła się do pojawienia się milinów uchodźców, może się przekształcić w konflikt na jeszcze większą skalę, — pisze kanadyjski wojskowy. – Jakby to nie było paradoksalne, ale jeśli Rosja rzeczywiście zwiększy swoją obecność (w Syrii – przyp. red.), faktycznie może się to przyczynić do zakończenia wojny w tym kraju”.
W ciągu kilku lat al-Asad utrzymywał się u władzy, dopóki to, co pewnego dnia nazwano „demokratyczną opozycją”, przyćmiło i wchłonęło różne ugrupowania radykalnych islamistów – pisze George Petrolekas.
Jednak z powodu tej sytuacji bez wyjścia, w której Syria znajduje się od kilku lat, al-Asad zaczął tracić swoje pozycje i może zapewnić ochronę tylko części ludności. Kanadyjski analityk uważa, że chodzi o mniejszość Alawitów i syryjskich chrześcijan.
— Upadek reżimu al-Asada może przekształcić Syrię w jedno wielkie państwo radykalnych islamistów lub podzielić ją na kilka takich państw – podkreśla emerytowany wojskowy.
Dla rosyjskiego prezydenta zwycięstwo tych ugrupowań „jest nie do pomyślenia”. Chodzi o to, że wpłynie to bezpośrednio na „rosyjskie tyły” w postaci Czeczenii. Zdaniem Petrolekasa wielu polowych dowódców Państwa Islamskiego pochodzi z Czeczenii.
Zachód często zapomina o tym, że większość chrześcijan w Syrii mieszka w Damaszku i podtrzymuje bliskie kontakty z Moskiewskim Patriarchatem. Władimir Putin, który, według kanadyjskiego analityka, pozycjonuje się jako „obrońca wiary”, jest sojusznikiem Moskiewskiego Patriarchatu.
George Petrolekas zaznacza, że każda próba zniszczenia Państwa Islamskiego powinna być witana z aprobatą.