12 września Warszawa znów była świadkiem dwóch demonstracji z absolutnie przeciwstawnymi hasłami. Pod pomnikiem Kopernika zebrali się zwolennicy przyjęcia przez Polskę imigrantów z krajów muzułmańskich na manifestacji "Uchodźcy mile widziani". Z kolei z Placu Defilad wyruszył marsz przeciwników napływu do kraju uchodźców ”Polacy przeciwko imigrantom.” Tłum nie przebierał w słowach. O komentarz na ten temat radio Sputnik poprosiło redaktora naczelnego miesięcznika „Aspekt Polski”, byłego posła na Sejm pana Mirosława Orzechowskiego.
— W tej kwestii należy rozróżnić dwie rzeczy. Często bywa, że ten tzw. tłum, który nie przebierał w słowach, to nie jest średnia poglądów Polaków. Ale, rzecz jasna, odzwierciedla pewne nastroje. Abstrahując od haseł, z jakimi demonstrujący występowali, w Polsce nastroje są mniej więcej takie: Polacy generalnie nigdy nie stronią od pomagania innym. W końcu to my mamy największą liczbę drzewek w Yad Vashem, gdzie są najbardziej dobitne dowody na to, że Polacy, narażając własne życie, ratowali Żydów. To stanowisko odnosi się do wszystkich kultur.
W obecnej sytuacji ci ludzie, którzy przybywają, najczęściej z państw arabskich, są ludźmi absolutnie anonimowymi. Czym innym jest uchodźca, który jest uciekinierem przed represjami, tak jak to ma miejsce w przypadku chrześcijan syryjskich. Dla tych ludzi w Polsce zawsze będzie miejsce.
Druga sprawa polega na tym, że jest to anonimowy tłum, najczęściej ludności muzułmańskiej, która uderza na Północ Europy. Spodziewamy się, że może to dotyczyć również Polski. Oni, oczywiście, stawiają sprawę jasno, że ich celem jest social niemiecki, tam gdzie mogą się jakoś życiowo urządzić.

Natomiast, nie można się zgodzić na to, że ludzie, którzy nie posiadają żadnych dokumentów, w liczbie dziesiątków tysięcy przemieszczają się po Europie. Nie wiemy, kim oni są, co z sobą niosą. Wiemy, że na pewno zażądają meczetów dla siebie, że niosą zupełnie inną kulturę niż nasza chrześcijańska, europejska.
Nawiązując do incydentu na warszawskiej Ochocie z profanacją meczetu, czy też do agresywnych haseł, niesionych na sobotniej demonstracji, Mirosław Orzechowski powiedział:
— Mówimy o sytuacjach skrajnych, które mogą być albo prowokacjami albo elementem jakiejś zupełnie przejaskrawionej dyskusji, nawet słowa dyskusja nie należy tu użyć. My jesteśmy, jako zbiorowość narodowa, dosyć akceptujący dla innych wyznań i innych narodowości. To nie jest nic nadzwyczajnego. Polacy są wyjątkowym celem wszelkich nagonek międzynarodowych, jakobyśmy byli ksenofobami, cokolwiek by to miało nie znaczyć.
Tak nie jest. Polacy kochają inne narody. Chcą z nimi współistnieć i współżyć, ale, podkreślam, z poszanowaniem naszej odrębności. Nie chcemy naruszać odrębności innych i bardzo prosimy, żeby nie naruszać naszej odrębności. Nasza odrębność jest zresztą uniwersalna. Ta „odrębność” jest umowna, mieści się w cudzysłowie, bo jesteśmy narodem o kulturze chrześcijańskiej, europejskiej, czyli bardzo bliskiej na przykład Rosji, kulturze słowiańskiej.
Również bliscy Niemcom, którzy jednak w tym zapędzie historycznym, podobnie jak Francuzi, doprowadzili do tego, że u nich społeczność muzułmańska, można powiedzieć kolorowa, jest bardzo duża, bardzo rozległa. Oni się dopominają tam swoich praw. To jest bardzo skomplikowana sytuacja, to nie mieści się tylko w pojęciu kulturowym, religijnym, ale jeszcze socjalnym. Jeśli jakieś narody na to stać, jeśli jakieś narody tego chcą, to bardzo proszę, my nie mamy w tej sprawie wiele do powiedzenia.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.