Prezydent Syrii odpowiedział na pytania odnośnie sytuacji w Syrii i regionie interesujące obecnie mieszkańców całej naszej planety: o walce z terroryzmem, o możliwości współpracy z syryjską opozycją, o kryzysie migracyjnym, który ogarnął Europę i wielu innych problemach.
„Nie można być jednocześnie przeciwko terrorystom i wraz z nimi”, — powiedział al-Asad. — Jednak jeśli te kraje zdecydują się na zmianę polityki — ponieważ terroryzm jest jak skorpion: jeśli włożysz go do kieszeni, to on na pewno cię ukąsi — nie będziemy sprzeciwiać się współpracy z nimi pod warunkiem, że będzie to prawdziwa, a nie iluzoryczna koalicja antyterrorystyczna”, — zaznaczył prezydent Syrii.
Według wykładowcy orientalisty, wykładowcy Narodowego Uniwersytetu Badawczego Wyższej Szkoły Ekonomiki Leonida Isajewa, jeśli Damaszek jest gotów do współpracy z Zachodem, jak również z Turcją, Arabią Saudyjską i Katarem w prawdziwej walce z terroryzmem, to same te kraje nie są gotowe do takiej współpracy.
„Oczywiście nie należy oczekiwać zmiany ich stanowiska. Jestem przekonany, że tak długo, jak u władzy, powiedzmy, Turcji jest Erdogan, kraj nie zmieni swojej pozycji, tak samo jak nie zmienią jej także inne kraje: odejście al-Asada jest dla nich głównym kluczem do sukcesu w rozwiązaniu kryzysu syryjskiego. Jestem przekonany, że problem przede wszystkim pochodzi od syryjskich sąsiadów, którzy zajęli taką destrukcyjną pozycję w kwestii syryjskiej”, — powiedział Leonid Isajew.
„Pamiętamy czym zakończyły się rozmowy z delegacją Arabii Saudyjskiej na wysokim poziomie. Tym, że zarówno Federacja Rosyjska, jak i Arabia Saudyjska pozostały przy swoim rozumieniu syryjskiego kryzysu. Jestem przekonany, że al-Asad w danej sytuacji może liczyć tylko na własne siły, a także na dawnych partnerów, przede wszystkim na Rosję, Chiny i Iran — są to te kraje, które naprawdę są gotowe pomagać Syrii. Nie sądzę, aby ktoś jeszcze okazał Syrii wsparcie”,- powiedział orientalista.
Według niego w tej sytuacji szczególną rolę odgrywa stanowisko USA.
„Amerykanie niestety swoją pobłażliwością i niechęcią do okiełznania swoich sojuszników w regionie odgrywają bardzo destrukcyjną rolę. Mam na myśli możliwość wpływu Amerykanów na Turków. Ponieważ właśnie z cichej umowy Amerykanów Turcy doszli do tego stopnia, że zaczęli wspierać jawnie terrorystyczne struktury w regionie”, — uważa Leonid Isajew.