W USA wybuchł kolejny skandal wyborczy: nieznani hakerzy, prawdopodobnie z Rosji, próbowali włamać się na pocztę Hillary Clinton. Nie ustalono i raczej nie uda się ustalić, czy przestępcy wykradli jakieś informacje ani tego, czy na pewno działali z Rosji, — podaje portal What they Say about USA.
Na pierwszy rzut oka USA, będące liderami w dziedzinie zaawansowanych technologii, nie mają problemów z bezpieczeństwem cybernetycznym. Została opracowana i przyjęta strategia operacji wojskowo-cybernetycznych. W dokumentach strategicznych nie wskazano jednak bezpośrednio, kto mianowicie zagraża Ameryce w przestrzeni cybernetycznej. De facto główny wróg został ustalony już dawno — są to Chiny.
Za drugiego groźnego przeciwnika USA uważają Rosję. Nie w ostatniej kolejności dlatego, że w odróżnieniu od Chin, gdzie hakerzy często są urzędnikami wojskowymi, w Rosji wielu pracuje w imię idei i z własnej inicjatywy. Pomimo wszystkich wysiłków amerykańskim i europejskim specjalistom od bezpieczeństwa cybernetycznego nie udało się zdobyć ważkich dowodów na to, że za rosyjskimi hakerami kryje się Kreml.
Jak twierdzą zachodni eksperci, działalność takich grup planowana jest z jednego punktu dowodzenia. Nie zostało to jednak potwierdzone do tej pory. Odwrotnie — Moskwa wykazuje się otwartością i gotowością do współpracy.
Trzecim przeciwnikiem cybernetycznym USA jest Iran. W 2006 roku USA i Izrael opracowały wirusa komputerowego, za którego pomocą udało się znacznie utrudnić funkcjonowanie irańskiej fabryki wzbogacania uranu w Netenze. W rezultacie program jądrowy Iranu został cofnięty o dwa lata wstecz.
Z roku na rok światowa wojna cybernetyczna przybiera coraz większą skalę. Kraje, które nie mogą pozwolić sobie na utrzymywanie potężnego wojska, zaciekle angażują się w konfrontację cyfrową, a czołowe mocarstwa świata od dawna prowadzą ze sobą niewidzialną grę o technologie o wartości wielu milionów dolarów czy dobrą renomę przyszłościowego polityka.