— Napływ uchodźców do Europy z takich krajów, jak Syria, zwiększa prawdopodobieństwo przeniknięcia dżihadystów na jej terytorium wraz z imigrantami w celu organizowania ataków terrorystycznych – pisze Stratfor.
Niewątpliwie zamachy w Paryżu – jak prognozuje amerykański ośrodek — będą miały również polityczne konsekwencje. Za pięć dni jedyny lotniskowiec Francji „Charles de Gaulle” obierze kurs na Zatokę Perską, by walczyć z Państwem Islamskim w Iraku i Syrii. Od końca września francuskie siły powietrzne przeprowadzają naloty na pozycje islamistów.
— Z politycznego punktu widzenia ataki terrorystyczne przypominają o dawnych etnicznych napięciach wewnątrz Francji – czytamy w prognozie amerykańskiego ośrodka analitycznego. W ostatnich miesiącach cała uwaga w tej kwestii została skoncentrowana na sąsiednich Niemczech. Ogromna liczba imigrantów przybywała do tego kraju z południa i wschodu, i tylko niewielu z nich jechało dalej, do Francji. Paryż nie był zbyt zaangażowany w rozwiązanie kryzysu migracyjnego, choć przedstawiciele Francji uczestniczyli w spotkaniach poświęconych tej kwestii, i poparł Niemcy, gdy zaproponowały podział uchodźców między europejskiej kraje.
Prawdopodobnie Marine Le Pen i jej nacjonalistyczny Front Narodowy będą coraz bardziej popularni. Le Pen nie była szczególnie aktywna po ataku na „Charlie” w styczniu, ale jej partia zdobywa popularność z powodu polityki antymigracyjnej. Wtedy na krótki czas wyrosły też rankingi prezydenta Françoisa Hollande’a, co miało związek z jego reakcją na wydarzenia, ale nie należy oczekiwać powtórzenia się tego scenariusza. Dla Francuzów ważne będzie to, czy sprawdzają się wprowadzone w tym roku środki antyterrorystyczne.
Lider francuskich republikanów, były prezydent Nicolas Sarkozy jest znany z twardego stanowiska w sprawie bezpieczeństwa. Właśnie jego po zamachach w Paryżu mogą poprzeć wyborcy.