W Stanach Zjednoczonych kandydaci z ramienia republikanów zdają się prześcigać się w agresywności swoich oświadczeń pod adresem Rosji — uważa dziennikarz gazety The Guardian Trevor Timm. Pisze, że republikanie zdają się nawzajem przewyższać w swym pędzie do rozpoczęcia trzeciej wojny światowej.
Aktualne tendencje w Stanach Zjednoczonych są takie, że w trakcie kampanii wyborczej będą rywalizować ze sobą zwolennicy dwóch linii wobec Rosji — sztywnej i hipersztywnej — uważa doktor nauk politycznych, starszy pracownik naukowy Instytutu Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych Rosyjskiej Akademii Nauk Wiktoria Żurawlowa:
Antyrosyjskość przewija się praktycznie podczas każdej kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych. Rosja jest bowiem wygodnym przedmiotem krytyki, jakiego potrzebują kandydaci dla wywołania zainteresowania ze strony wyborców. Skoro polityka zagraniczna w ogólnym zarysie nie specjalnie interesuje wyborców, potrzebne są jakieś gromkie oświadczenia dla zwrócenia na siebie uwagi.
Ponadto, według niej, w Stanach Zjednoczonych faktycznie osiągnięto porozumienie pomiędzy dwiema partiami w kwestii obrania kursu wobec Federacji Rosyjskiej:
Na razie wspólny trend obu partii polega na uznaniu konieczności „powstrzymywania" Rosji. Czyli to, co robi Obama, spotyka się z całkowitym poparciem ze strony Partii Demokratycznej. Z kolei Partia Republikańska opowiada się za jeszcze większym usztywnieniem tej linii. Nie należy więc oczekiwać w tym zakresie jakichkolwiek zmian przed objęciem władzy przez nowego prezydenta. Przed wyborami obie strony będą trzymać się stanowiska bądź sztywnego, bądź hipersztywnego.
To, co ostatnio słyszymy, należy traktować jako retorykę przedwyborczą. Natomiast bliżej wyborów sytuacja na arenie międzynarodowej zdąży się wielokrotnie zmienić. To po pierwsze. Po drugie, jedna sprawa to bycie kandydatem, a druga sprawa to objęcie urzędu prezydenta i podejmowanie odpowiedzialności za strategię kraju na arenie międzynarodowej. Należy zdawać sobie sprawę z tego, że Stany Zjednoczone, mimo twardej w ostatnim czasie postawy wobec Rosji, nie zamierzają z nią wcale walczyć.
Przypomnijmy, że wybory prezydenckie odbędą się w listopadzie 2016 roku, ale już dziś kandydaci ubiegający się o najwyższy urząd w państwie podejmują wysiłki zwiekszające ich szanse na zwycięstwo.