Merkel budowała swoją reputację nie na tym, co, a jak robiła: długo wyczekiwała, a decyzje podejmowała dopiero wtedy, gdy zapewniła sobie poparcie większości. Kanclerz nieźle opanowała sztukę niejasnych i zawiłych sformułowań. W sumie jej kurs polityczny był nudny, ale uspokajający. Przynajmniej do chwili, aż do kraju nie napłynęła wielomilionowa fala uchodźców.
Zdolność Merkel do zamrażania konfliktów i odkładania rozwiązywania problemów okazała się niestosowna w przypadku kryzysu migracyjnego. Jej najważniejszym aktywem była umiejętność uczenia się na cudzych błędach, ale nadszedł czas, gdy sama zaczęła je popełniać. Teraz Merkel powinna zdecydować, co zrobić z milionami uchodźców. Jeśli nie ma planu, to może się to zakończyć jej dymisją lub przedterminowymi wyborami. Merkel już oświadczał, że znowu chce w 2017 roku zostać kanclerz Niemiec. Ale to było dawno, zanim wprowadziła politykę „otwartych drzwi”.