Kiedy Bruksela znajdowała się w stanie oblężenia, a w Syrii wzmagały się naloty na pozycje PI, w południowo-wschodniej Europie dał o sobie znać konflikt, o którym wielu wolałoby zapomnieć.
Na początku 2014 roku półwysep krymski stał się częścią Rosji i ci, którym się to nie podoba, dali o sobie znać „głośnym wybuchem” – pisze gazeta.
Całkiem niedawno prezydent Ukrainy Petro Poroszenko przestrzegł Zachód przez współpracą z Rosją, oświadczając, że celem Moskwy jest odwrócenie uwagi od wydarzeń na Ukrainie. „Sojusz z Rosją przeciw PI zbija z tropu Ukrainę” – reasumuje gazeta.
Zdaniem autora, sprawa „powrotu Krymu” staje się „nader odległą” perpsektywą. Na początku roku znów podniesiona zostanie kwestia zniesienia sankcji wobec Rosji i liczba europejskich krajów skłaniających się ku temu rozwiązaniu gwałtownie rośnie. „W Paryżu nikt nie myśli o Krymie, wszyscy myślą o PI. I nie ma się co temu dziwić” – pisze Die Welt.
Jednocześnie, im silniej doskwierać będzie ukraińskim nacjonalistom przekonanie, że Europa „złożyła w ofierze” ukraińskie nadzieje w imię szybszego zwycięstwa nad PI, tym częściej może im przychodzić do głowy pomysł wysadzenia jakiegoś obiektu infrastruktury” – komentuje niemiecka gazeta.