Eksperci uważają, że Polska postanowiła odegrać rolę „drugiej RFN" czasów zimnej wojny, aby otrzymać prestiżowy status państwa przyfrontowego.
Polska zamierza domagać się zniesienia aktu Rosja-NATO z 1997 roku — oznajmił nowy minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. „Było to porozumienie o charakterze politycznym, nieobowiązujące prawnie, przyjęte w innych międzynarodowych realiach" — powiedział Waszczykowski Gazecie Wyborczej, żądając „wyrównania poziomu bezpieczeństwa".
Minister poskarżył się jednak, że jego pomysłu nie wspierają sąsiednie Niemcy. Według niego, Berlin uważa, że podobny krok zostanie potraktowany jako „konfrontacyjne zachowanie" wobec Rosji. „Wtedy pojawia się pytanie: o czyj komfort dbacie bardziej? Państwa sojuszniczego, będącego członkiem NATO i UE lub państwa spoza tych struktur, prowadzącego już trzecią z kolei wojnę: z Gruzją, Ukrainą, a teraz Syrią?" — zadał retoryczne pytanie Waszczykowski.
„Warszawa dąży do wykorzystania obecnej sytuacji, aby zapewnić maksymalną obecność wojskową USA na swoim terytorium. Przeszkodą ku temu pozostaje akt Rosja-NATO, który formalnie nadal obowiązuje — wyjaśnił wicedyrektor Centrum Kompleksowych Badań Europejskich i Międzynarodowych Dmitrij Susłow. — Polska jest zainteresowana nasileniem wrogości w stosunkach Rosji i Zachodu, mając nadzieję mówiąc metaforycznie na odegranie roli nowej RFN z czasów zimnej wojny". Polska uważa, że otrzyma ważny status „państwa przyfrontowego" w czasie nowej konfrontacji".
W samej Polsce pretensje nowego rządu również popierają nie wszyscy. „Po pierwsze, kiedy ten akt został podpisany, Polska jeszcze nie należała do NATO. Teraz jesteśmy jednym z jego 28 członków. Jeśli dołączyliśmy do tej organizacji, oznacza to, że akceptujemy jej zasady — oznajmił członek PACE, były poseł na Sejm profesor Tadeusz Iwiński. — Po drugie, biorąc pod uwagę bardzo trudną sytuację międzynarodową — nie tylko walkę z PI, ale w ogóle — trzeba odwrotnie, wspólnymi siłami szukać współpracy w globalnych sprawach". Według niego, wezwanie Waszczykowskiego, przeciwnie, ma na celu wzniecanie sporów i sprzeczności w Europie.