Po tym, jak zestrzelono rosyjski bombowiec, w celu ratowania załogi wysłano rosyjskie śmigłowce. Jednak helikoptery zostały zaatakowane przez bojowników tzw. Wolnej Armii Syryjskiej (czyli tzw. „umiarkowanej opozycji” popieranej przez Zachód) i Turkmenów (syryjskich Turkmenów, popieranych przez Turków). Ci ludzie mieli do swojej dyspozycji najnowocześniejszą broń, m.in. rakiety. W rezultacie zginął rosyjski żołnierz piechoty morskiej.
Z pomocą przyszedł Iran. Dowodzenie operacją lądową wziął na siebie generał oddziału specjalnego Al-Quds Korpusu Straży Rewolucji Islamskiej Qassim Soleimani, o którego jakoby ciężkim ranieniu informowały w tym tygodniu media. Poinformował on, że nawiązał kontakt ze specjalnym oddziałem, składającym się z bojowników libańskiego Hezbollah i żołnierzy syryjskiego specnazu, którzy przeszli specjalne przygotowanie pod dowództwem irańskim i doskonale znali ten teren. Rosyjskie lotnictwo miało przykrywać operację z powietrza, a także zapewnić obsługę satelitarną.
6 libijskich bojowników Hezbollahu i 18 żołnierzy syryjskiego specnazu pod dowództwem generała Soleimani zbliżyło się do linii frontu. Jednocześnie lotnictwo i rosyjskie helikoptery otworzyły ogień przeciwko pozycjom bojowników. Wszystkie umocnienia zostały zburzone, a większość bojowników wrogich sił, którzy byli rozlokowani w tym rejonie, uciekła.
Strona rosyjska udzieliła wsparcia satelitarnego, dzięki któremu atakujący otrzymywali informację nawet o ruchu mrówek w odległości setek metrów. Jednocześnie informacje o przebiegu operacji wysyłano na Kreml. Rosyjscy żołnierze prowadzili cybernetyczną wojnę elektroniczną, zagłuszając wszystkie wrogie urządzenia satelitarne i radary w promieniu kilkuset kilometrów, aby przeszkodzić zachodnim satelitom w przekazywaniu terrorystom informacji o przebiegu operacji.
W tej niezwykle niebezpiecznej operacji wszystkich 24 bojowników nie tylko pozostało żywych, ale i bez obrażeń powróciło do bazy.
Według słów rozmówcy Agencji Sputnik, jedna z przyczyn sukcesu operacji polega na tym, że między Turkami i popieranymi przez nich terrorystami pojawiła się różnica zdań, ponieważ Turcy chcieli wziąć rosyjskiego lotnika jako zakładnika, zawieźć go do Turcji i wykorzystać jako główny instrument szantażu politycznego w stosunku do Rosji. Natomiast terroryści chcieli, aby rosyjskiego lotnika spotkał taki sam los, jak spalonego żywcem jordańskiego pilota, aby wywołać strach w sercach rosyjskich pilotów. Te właśnie różnice zdań pozwoliły wygrać czas, a operacja uratowania rosyjskiego pilota zakończyła się sukcesem w ciągu około dwóch godzin.
— pojęcie „umiarkowana opozycja” po prostu nie istnieje, ponieważ wszyscy opozycjoniści są terrorystami, którzy chowają się pod różnego rodzaju maskami.
— Koalicja „4+1” (czyli Rosja, Iran, Syria, Irak i Liban dla koordynacji działań w walce z ISIS) nie może już ufać nikomu z zachodniej koalicji i zmuszona jest zgodnie z wcześniej powziętym kursem prowadzić walkę z terrorystami w regionie.
— Operatywna koordynacja działań pomiędzy Iranem i Rosją w Syrii jest bezprecedensowa.
— Po ataku rosyjskiego lotnictwa wszyscy bojownicy syryjskiego pochodzenia zaczęli ustępować, a syryjski specnaz walczył z terrorystami niesyryjskiego pochodzenia, będącymi tureckimi żołnierzami lub najemnikami z innych państw.
— Terroryści bazujący w tym rejonie mieli do swojej dyspozycji nowoczesną broń klasy „ziemia-ziemia”, „ziemia-powietrze”, a nawet taką broń, której nie mają państwa sojusznicze Stanów Zjednoczonych i członków NATO!
— Według danych zaufanych źródeł, za pomocą łączności bezprzewodowej bojownicy porozumiewali się po arabsku, turecku, rosyjsku i francusku. Na tej podstawie można sądzić, że istnieje duże zagrożenie powrotu terrorystów do państw, gdzie te języki są w użyciu. I Rosja, aby ochronić swoje bezpieczeństwo narodowe, powinna kontynuować prowadzenie walki w zakresie likwidacji terrorystów w Syrii.