Paradoks przejęcia władzy przez PiS polega na tym, iż na tę obficie podlaną ostrym nacjonalistycznym sosem populistyczno — etatystyczną partię prowincjonalnych prostaczków głosowało mnóstwo ludzi, nawet nie tyle nie mających z nią nic wspólnego, ale otwarcie się nie brzydzących, przy czym zarówno z lewa, jak i z prawa. Stało się tak dlatego, iż od wielu lat, a przez osiem ostatnich w sposób dla obywateli wyjątkowo poniżający, mieliśmy w Polsce na przemian rok małpy, osła lub świni i żadna z pozostałych partii politycznych nie dawała nadziei na zmianę. W zabetonowanej układami i posklejanej znajomościami Polsce już po prostu nie dało się żyć i dla ogromniej większości ludzi stało się oczywiste, iż zarówno polityka wewnętrzna, jak i zagraniczna naszego państwa wymaga nie tyle reform, ile zaorania i zbudowania od nowa.
Dlatego właśnie, jest jasne, iż zapoczątkowania niedawno rewolucja właśnie w roku obecnym osiągnie swoje apogeum i doprowadzi do przesilenia — albo w formie gruntownych przemian w każdej niemal dziedzinie życia, albo do upadku rządu. Tak czy owak, czas ten zostanie zapamiętany i wejdzie do historii jako Rok Kaczora i dlatego znając poglądy, metody i życiorys Najwyższego przywódcy (rola ustrojowa Jarosława Kaczyńskiego w formalnie rządzonej przez Dudę i Szydło współczesnej Polsce przypomina pozycję Alego Chameneiego w Islamskiej Republice Iranu, ale to materiał na oddzielną analizę) należy zapiąć pasy zdrowego rozsądku i mocno się trzymać.
Prawo, podatki, wojsko, policja, szkoły, szpitale, emerytury, spółki skarbu państwa, stosunki z zagranicą — dziedziny wymagające radykalnych zmian można by wyliczać w nieskończoność, trudno bowiem znaleźć taką, z funkcjonowania której możemy być zadowoleni. A ponieważ Kaczyński i jego ludzie wiedzą, iż nie tylko dobrobyt i bezpieczeństwo ale dalsze funkcjonowanie Polski jako podmiotu politycznego dla własnych obywateli i dla zagranicy zależy od sprawności instytucji państwowych, nie ma wyjścia i musi zacząć budować. A żeby budować, najpierw trzeba zburzyć, co wywoła gigantyczny sprzeciw rozmaitych mniejszości czerpiących gigantyczne zyski z pogłębiającej się degeneracji naszego państwa — z tego, iż jak wyraził się prawnuk wielkiego pisarza, istnieje ono tylko teoretycznie i każdy, kto chce i ma na to, żeby kupić sobie ustawę czy skorumpować ministra, może załatwić sobie tu używanie na krwawicy obywateli.
Poglądy wyrażone w tym artykule są prywatnymi opiniami autora o mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.