Douthat zauważa, że w polemice wokół uchodźców nie pojawiło się nic nowego — europejscy i amerykańscy konserwatorzy na przestrzeni dziesięcioleci przestrzegali przed nazbyt szczodrą polityką migracyjną.
Zdaniem publicysty, jeśli migranci przybywają w regularnych i rozsądnych odstępach czasu mają wówczas czas na asymilację, a poważne zmiany w społeczeństwie zachodzą stopniowo. „Jeśli jednak w krótkim okresie czasu pozwalacie wjechać do kraju milionowi (albo milionom) ludzi, spośród których większość to młodzi mężczyźni, zmiany będą nosiły zupełnie inny charakter" — wyjaśnia publicysta i tłumaczy, dlaczego jest to tak ważne dla Niemiec: w 82-milionowym społeczeństwie liczba dwudziestoparolatków (według danych z 2013 roku) wynosi nie więcej niż 10 mln, przy czym obejmuje ona przybyłych wcześniej migrantów.
Jednak w takim przypadku ciężar migracji w RFN może się podwoić, a nawet potroić i stworzyć sytuację, w której połowę społeczeństwa w wieku poniżej 40 lat będą reprezentować przybysze z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej wraz z dziećmi.
Zdaniem Douthata trzeba zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić, a więc: „zamknąć na pewien czas niemieckie granice dla nowych przybyszów, rozpocząć skuteczną deportację młodych, zdolnych do pracy ludzi, a także wyzbyć się iluzji, zgodnie z którą Niemcy mogą zgładzić popełnione w przeszłości grzechy z pomocą nierozumnego humanizmu".
By do tego nie dopuścić konieczna jest też „dymisja Merkel" — w przeciwnym razie kraj i cały europejski kontynent będzie musiał zapłacić nazbyt wysoką cenę za „szlachetną głupotę" kanclerz RFN — reasumuje Douthat.