To, o czym Barack Obama przemawiał z posłaniem do Kongresu „O sytuacji kraju”, mija się z tym, co obywatele USA widzą i słyszą w telewizji oraz z tym, co mówią Republikanie, pisze portal Politico.
Zwrócił on uwagę na ostatnie sondaże opinii publicznej, których wyniki wykazały, że prawie połowa Amerykanów nie aprobuje polityki zagranicznej USA. Niezadowolenie obywateli wynika przede wszystkim ze względu na zagrożenie terrorystyczne ze strony „Państwa Islamskiego” i „Al-Kaidy” (zakazane w Rosji — red.).
Jednak Obama w swoim przemówieniu wyraźnie pomniejszym zagrożenie terroryzmem. Oświadczenia o tym, że walka z „Państwem Islamskim” to „III wojna światowa” prezydent USA nazwał przesadą, która jest na rękę terrorystom.
Dziennikarz zwrócił uwagę także na fakt, że prezydent USA nazwał Ukrainę i Syrię „państwowymi klientami”. Określenia „klient” w przygotowanej mowie nie było, a jeśli w stosunku do Syrii ta wypowiedź, z punktu widzenia Crowley’a, „być może jest prawdą”, to Kijów ona raczej przygnębi.
Syrii zaś Obama poświęcił „tylko jedną linię” mówiąc, że USA „współpracują z lokalnymi siłami i kierują międzynarodowe wysiłki, aby pomóc temu złamanemu społeczeństwu szukającemu trwałego pokoju”. Perspektywy takiego pokoju wciąż wydają się bardzo dalekie, dodał Crowley.
Inne zaniedbanie, które wskazuje Crowley — oświadczenie amerykańskiego prezydenta na temat Iranu. Choć Obama chwalił umowę nuklearną z Iranem, Amerykanie oglądali w telewizji kablowej wiadomości, że w Iranie w niejasnych okolicznościach aresztowano amerykańskich marynarzy. O tych marynarzach, którzy musieli spędzić noc w Iranie, prezydent USA nie powiedział ani słowa.
Czy Obama w jego ostatnim roku u władzy będzie w stanie zdobyć zaufanie sceptycznie nastawionych Amerykanów koncentrując się na problemach, których do tej pory udawało mu się unikać, to się okaże, podsumowuje korespondent Politico.