Profesor nauk planetarnych w Caltech Konstantin Batygin, który urodził się w Rosji i studiował w Stanach Zjednoczonych, zajmuje się badaniem planet w Układzie Słonecznym i poza nim. Magazyn Forbes w 2015 roku uznał Batygina za jednego z 30 wybitnych uczonych w wieku do 30 lat.
- O ile rozumiem, wy zaprezentowaliście modele, które pozwalają przewidzieć, że zachowanie ciał za orbitą Neptuna, w tak zwany pasie Kuipera, tylko z małym prawdopodobieństwem może być wytłumaczone przez przypadek, a raczej należy to wyjaśnić wpływem nieznanej planety.
— Tak, dokładnie. Kiedy patrzymy na najbardziej odległe orbity Układu Słonecznego w pasie Kuipera okazuje się, że one wszystkie „patrzą” mniej więcej w tę samą stronę, wszystkie są zgrupowane w przestrzeni fizycznej. Jak Pan powiedział, istnieje bardzo niewielkie prawdopodobieństwo, gdzieś 0,007%, że rzeczywiście jest to przypadek. Ale ponieważ takie prawdopodobieństwo jest bardzo niskie, powinniśmy szukać innej dynamicznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego nasz Układ Słoneczny wygląda właśnie tak. Wierzymy, że te dane to pierwszy prawdziwy namacalny dowód, że planetarny katalog Układu Słonecznego nie jest kompletny, że daleko za orbitą Neptuna znajduje się dodatkowa masywna planeta, której nie widzimy.
- A w jaki sposób ta planeta mogła znaleźć się tak daleko od Słońca?
…
- Wasz model nie pozwala dokładniej powiedzieć, jaki może być okres orbitalny „Dziewiątej planety”, gdzie ona może się znajdować?
— Nasz model może przewidzieć orbitę. On nie jest w stanie przewidzieć, gdzie dokładnie na orbicie znajduje się ta planeta. Ale wierzymy, że znamy orbitę wystarczająco dobrze. Ta orbita ma prawdopodobne okres orbitalny (wokół Słońca) gdzieś około 10-20 tysięcy lat i eliptyczność około 60%. Oznacza to, że przy najbliższym podejściu „Planeta 9” przechodzi obok Słońca około 200-250 jednostek astronomicznych — czyli 250 razy dalej niż Ziemia od Słońca. Najdalszy punkt, przez który ona przechodzi, to 1000-1200 (jednostek astronomicznych).
— Tak, oczywiście. Dwa teleskopy są idealne do tego — japoński teleskop Subaru i teleskop Kecka. Oba są na Hawajach. Wierzymy, że mając wystarczająco czasu „Planetę 9” można odkryć za kilka lat.
- Czyli powtórzyć drogę z Neptunem, który został najpierw odkryty „na papierze”, a dopiero potem zostało to potwierdzone za pomocą techniki?
— Dokładnie. Jedyna różnica między Neptunem i naszą sytuacją jest taka, że w momencie, gdy Urbain Le Verrier rozpoczął swoje obliczenia (o Neptunie) już były dostępne dane na temat całej orbity Uranu. On miał jakby kino Układu Słonecznego, a my mamy coś w rodzaju fotografii. Nie mamy danych dotyczące pełnych orbit obiektów pasa Kuipera. Z tego powodu możemy przewidzieć tylko orbitę i nie możemy przewidzieć miejsca na orbicie, gdzie znajduje się „Planeta 9”.
— Ona została utracona ze względu na fakt, że „Kepler” nie może długo patrzeć w jeden i ten sam punkt. Jego nowa misja, która nazywa się K2, ma taką samą czułość teleskopu, ale po prostu nie może otrzymać tak długiego sygnału. Nawet ta nowa misja ma bardzo pozytywny wpływ na ogólne zrozumienie (planet). Odkrycia trwają.
- Czy to poprawne, aby ekstrapolować liczbę planet, znalezionych przez „Keplera” na małym obszarze nieba, na wszystkie inne części nieba? Czy można wykluczyć, że patrzymy na jakiś punkt, gdzie znalazły się planety, podczas gdy w innym miejscu ich nie ma?
— Jeśli w tym punkcie, gdzie został wysłany „Kepler”, byłoby więcej planet, byłoby to bardzo dziwne. Raczej ma sens ekstrapolowanie tych wyników na Galaktykę w ogóle.
— Tak jest.
- A kiedy będzie można odkryć planety wielkości Ziemi — nie „super-Ziemię” kilka razy większą od niej, a właśnie wielkości Ziemi i o podobnych warunkach?
— Myślę, że to odkrycie nadejdzie, gdy kosmiczny teleskop TESS wyjdzie na orbitę. Być może będzie to możliwe w ciągu kilku lat.
— Uważam, że nie możemy mówić o pozaziemskich cywilizacjach tak długo, dopóki nie zrozumiemy dobrze, jak uformowało się życie na Ziemi. To jest pytanie, na które na razie nie ma dobrej odpowiedzi. Więc myślę, że to przedwczesne.