W niewielkim miasteczku Kaatsheuvel w Holandii, w przeddzień przybycia uchodźców, na ulice wyszły setki mieszkańców, trzymając w rękach plakaty z hasłami „To nie wasze miejsce" i „Nie uchodźcom". Jak dowiedziała się telewizja RT, teraz holenderska policja przeszukuje portale społecznościowe i nawiedza tych, którzy ośmielili się wziąć w akcji udział. W Internecie, służby porządkowe uważnie obserwują nawoływania do masowych zgromadzeń.
Służby porządkowe przyznały, że pukanie do drzwi protestujących i prośby o usuwanie wpisów na portalach społecznościowych to niestandardowa metoda, ale, jak tłumaczą muszą zrozumieć intencje ich autorów. Ci natomiast, których policja nachodzi w domu są oburzeni tą nową praktyką.
Robin Tilbrook z angielskiej Partii Demokratów uważa, że działania holenderskiej policji są nielegalne:
„Krytycy działań władz Holandii są dla nich jak natrętne muchy, które trzeba przepędzić. Myślę, że takie podejście jest bardzo typowe: niedemokratyczne, a może nawet niezgodne z prawem. To nic innego, jak zastraszanie ludzi, którzy po prostu wyrażają swoje zaniepokojenie tym, co się dzieje. Większość Holendrów była przeciwna masowej imigracji, jednak władze zignorowały opinię obywateli".