W charakterze inicjatora akcji wystąpiła Ambasada Federacji Rosyjskiej w Polsce. Korespondentka agencji Sputnik poprosiła o komentarz ambasadora Federacji Rosyjskiej, pana Siergieja Andriejewa.
Siergiej Andriejew: — Akcja „Nieśmiertelny Pułk" w Warszawie była pierwotnie zaplanowana z myślą przede wszystkim o pracownikach ambasady, Przedstawicielstwa Handlowego i innych rosyjskich placówek w polskiej stolicy. Nie myśleliśmy, że wyjdzie ona poza początkowo zaplanowane stosunkowo skromne granice. Ale gdy pojawiła się informacja o przeprowadzeniu „Nieśmiertelnego Pułku" w Warszawie, chęć uczestniczenia w niej zgłosili również nasi rodacy — Rosjanie mieszkający w Warszawie — oraz wielu polskich przyjaciół. Przede wszystkim polscy weterani, którzy ramię w ramię walczyli wraz z Armią Czerwoną o wyzwolenie Polski.

Dziś na Cmentarzu Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie na ulicy Żwirki i Wigury było kilkaset osób. W związku z tym, że chętnych do wzięcia udział w akcji „Nieśmiertelny Pułk", organizowanej nota bene po raz pierwszy, okazało się o wiele więcej niż przypuszczaliśmy, na przyszły rok trzeba będzie zastanowić się nad rozszerzeniem skali tej inicjatywy.
Jeśli zaś chodzi o uczestników dzisiejszej akcji, to wśród nich byli dobrze nam już znani polscy weterani, zarówno ci, którzy sami walczyli w szeregach Wojska Polskiego wraz z Armią Czerwoną, jak też ich potomkowie. Było też dużo osób nam nieznanych. Było widać, że absolutnie szczerze, w „porywie serca" przyszli uczcić pamięć żołnierzy radzieckich, którzy wyzwalali ich ojczyznę od hitlerowców. A takich ludzi, wiemy o tym z doświadczenia, są tysiące… I to cieszy. Przy okazji chciałbym podkreślić, że z rosyjskiej strony była i nadal jest gotowość do utrzymywania z Polską normalnych stosunków, wzajemnie korzystnych i pełnych wzajemnego szacunku".

Jednym z uczestników akcji „Nieśmiertelny pułk" w Warszawie był pan Jewgienij Tkaczow, który także podzielił się swoimi wrażeniami:
„Było bardzo, bardzo fajnie. Ludzie przyszli z portretami swoich krewnych. Ja sam przyniosłem portrety moich dwóch pradziadków i jednego dziadka. Było nas — trudno mi dokładnie powiedzieć — ale wydaje mi się nie mniej niż trzysta osób. Po złożeniu kwiatów i wieńców u stóp pomnika Żołnierzy Radzieckich, którzy polegli, walcząc o wyzwolenie Polski, zebrała się grupa osób rosyjskojęzycznych i zaczęła śpiewać piosenki z lat wojny — „Katiusza", „Dzień zwycięstwa". Panowała serdeczna, radosna atmosfera.

Przyszło też dużo Polaków. Przyznam, że w obecnej sytuacji politycznej bardzo ucieszyło mnie to, że w tłumie słyszałem polską mowę. Niektórzy Polacy nawet dołączyli do grupy śpiewających. Ja sam, podobnie jak wiele innych osób, przyszedłem na uroczystość ze swoimi dziećmi. Uważam, że naszym rodzicielskim obowiązkiem jest przekazać następnym pokoleniom naszą wiedzę o wojnie i wpajać naszym dzieciom szacunek dla tych, którzy polegli w imię nas wszystkich. Bardzo żal, że w tym roku, podobnie jak w ubiegłym, niestety nie przybyła jednostka reprezentacyjna Wojska Polskiego, co w latach wcześniejszych było piękną tradycją".