Sprawa w tym, że członkowie partii Prawo i Sprawiedliwość skierowali list do Instytutu Pamięci Narodowej z prośbą o ustosunkowanie się do pomysłu usunięcia pomnika na Placu Bohaterów.
— Wiemy, że kwestia możliwości usunięcia pomnika, zgodnie z obowiązującym prawem, leży w kompetencji władz miejskich, tym niemniej chcielibyśmy poznać opinię Instytutu w tej sprawie, napisali pisowcy. Ależ, co za obłuda!
Ale nie tylko i, śmiem twierdzić, nie tyle, bo jest to próba zatarcia pamięci o tych żołnierzach, którzy walczyli z hitlerowskimi okupantami i zwyciężyli w tej walce, w wyniku której Zielona Góra stała się Zieloną Górą.
Śmiem Państwa zapewnić, że sprawa nie sprowadza się tylko do faktu, o którym wspomniałem, bo przykłady podobnego barbarzyństwa w Polsce mnożą się. A określenia „barbarzyństwo" użył Ludwik Stomma, profesor Sorbony i członek Europejskiej Akademii Nauk w swoim artykule na łamach tygodnika „Przegląd". Cytuję pana profesora:
— Łukasz Kamiński, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, wezwał właśnie samorządy polskich miast do usuwania pomników upamiętniających ich wyzwolenie przez Armię Czerwoną. Zaiste, dziwna to „narodowa pamięć". Po pierwsze, jest to historyczny fakt. Gdyby nie zakłamywać historii, to dzięki tym sołdatom otwierały się polskie szkoły, uczelnie, można już było grać Chopina i nie ukrywać się w ruinach. Po drugie, są to pomniki ku czci nie Stalina czy Berii, tylko tych nieszczęśliwych żołnierzy, którzy w światowych zmaganiach padli na polskich ugorach.
— Czy nie zdaje Pan sobie sprawy, że gdyby nie ofensywa radziecka, to Niemcy najprawdopodobniej wygrałyby wojnę i bylibyśmy do dzisiaj upodloną, niewolniczą prowincją hitlerowskiego Reichu? Czy nie wie Pan, że w tej wojnie Armia Czerwona poniosła największe, wprost niewyobrażalne straty w ludziach, w tym wiele na obszarze Polski? Czy zapomniał Pan, że w składzie tej armii szło i także płaciło daninę krwi Wojsko Polskie? (…)
Powtarzam za panem profesorem: Nie przykładajmy się do prób odwrócenia historii!