Eksperci wbijają pale pod przęsła samochodowej części konstrukcji nad wodą. Prace są niezmiernie trudne, ale wykonywane z jubilerską dokładnością.
Gigantyczny młot wbija pale w dno Cieśniny Kerczeńskiej. Na nich będą trzymać się przęsła mostu, który połączy półwysep z kontynentalną częścią Rosji. 12-metrowa rura idzie pod wodę do końca. Do niej przyspawana jest jeszcze jedna, a potem kolejna, sekcja po sekcji — wyjaśnia szef projektu na odcinku „dopływu" budowy mostu przez Cieśninę Kerczeńską Paweł Nekricz.
„Są one zanurzane na głębokość 66 metrów. W przyszłości ich długość wzrośnie do 70-72 metrów. Prace nad zanurzaniem pali trwają całą dobę w systemie dwuzmianowym i dlatego staramy się nie pozostawać w tyle za harmonogramem, a częściowo iść z wyprzedzeniem”.
Uwzględniono wszystko — wiatr i huragany. Zmniejszoną kopię Mostu Kerczeńskiego wydrukowaną na drukarce 3D w skali 1:50 przetestowano w tunelu aerodynamicznym: owiewano pod różnymi kątami strumieniami powietrza o różnej prędkości, jak mówią, do maksimum — 56 metrów na sekundę. Taki wiatr zdarza się raz na 100 lat. Zaobserwowano, jakie powstają zawirowania, przeliczono, czy mogą one uszkodzić samą strukturę lub zdmuchnąć z Mostu Kerczeńskiego samochody. Wpływ transportu również wzięto pod uwagę.
„Zadaniem lodowego basenu jest sprawdzenie maksymalnego obciążenia, które może zdarzyć się raz na 100 lat, ale które może doprowadzić do krytycznych konsekwencji. W związku z tym każdą konstrukcję projektuje się z uwzględnieniem oddziaływań jakichś krytycznych obciążeń na obiekt”.
Ogólnie na temat mostu na Krym krąży wiele ciekawych opinii. Ze strefy budowy ostrożnie przeniesiono rzadkie gatunki ptaków i roślin. Prace nie są prowadzone w okresie tarła ryb. Woda z mostu przejdzie przez siedem etapów mechanicznego oczyszczania, obróbkę promieniami UV i dopiero wtedy trafi do morza.