Na dwa miesiące przed szczytem NATO w Warszawie wielu członków Sojuszu Północnoatlantyckiego wyraża obawy, że Rosja wzmocni swoją obecność na Morzu Czarnym — pisze "The Financial Times".
Gazeta powołuje się na słowa prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który w czasie wystąpienia w Stambule przed dowódcami sztabów krajów bałtyckich powiedział, że uprzedzał sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga:
Komitet wojskowy Sojuszu niejednokrotnie starał się donieść do dowództwa NATO, że jest zaniepokojony faktem rzekomego tworzenia przez Rosję zmilitaryzowanych obszarów wychodzących poza jej granice państwowe, i że Moskwa może tym samym pozbawić Sojusz możliwości operacyjnego manewru przy granicy z NATO.
Ekspert wojskowy, pułkownik w stanie spoczynku Wiktor Litowkin uważa, że NATO szuka po prostu usprawiedliwienia dla faktu budowy tarczy antyrakietowej w Europie.
Zauważył też, że rozmieszczając okręty na Morzu Czarnym, Rosja niczego nie narusza.
„Rozmieszczamy sprzęt wojskowy na swoim terytorium i nikt nie może nam robić z tego powodu wymówek. USA i NATO regularnie wpływają na wody Morza Czarnego. Weźmy na przykład znamienitego „Donalda Cooka", który stacjonował na wodach Morza Czarnego, a dziś stacjonuje na Morzu Bałtyckim. Amerykanie mają setkę takich okrętów. A my mamy bezczynnie się temu przyglądać i podziwiać ich potęgę? Rosja także ma się czym obronić" — zauważył ekspert.