Kyselka: Ten projekt Gazpromu i Morawskich złóż naftowych, których jedynym akcjonariuszem pozostaje kompania KKCG Oil & Gas B.V., zaczęto wspólnie opracowywać już dość dawno, około 5-6 lat temu. Znaczenie magazynu jest trudne do przecenienia. Przede wszystkim dlatego, że zwiększa się, jeśli można się tak wyrazić, elastyczność Gazpromeksportu w ramach dostaw gazu ziemnego nie tylko do Czech, ale i do innych państw Unii Europejskiej.
Rozmiar magazynu w Damborżycach wynosi około 450 milionów metrów sześciennych, co znacznie zwiększa rozmiar czeskich magazynów gazowych, zdolnych pomieścić 2 miliardy 400 milionów metrów sześciennych.
Czechy zużywają corocznie około 8 miliardów metrów sześciennych gazu. Teraz, wraz z uruchomieniem nowego magazynu, 40 % z tej ilości możemy przechowywać pod ziemią. Co to oznacza? To, że zwiększa się ochrona przed wszelkimi kataklizmami i przerwami w dostawach energii do Czech oraz innych państw Unii Europejskiej. Współpraca z Gazpromem wyraźnie jest dla nas bardzo korzystna.
Kyselka: To świadczy o dość krótkowzrocznej polityce polskiego rządu. Czyż nie jest jasne, że długotrminowe kontrakty z Gazpromem są 100% gwarancją stabilnych dostaw gazu i bezpieczeństwa energetycznego państwa? Wszystkie te oświadczenia to zwykła polityka i nic więcej.
Tak, Polacy zbudowali wielki terminal skraplania gazu w Świnoujściu. I sądzą, że teraz zapewnią sobie surowce bez Gazpromu? A ile czasu potrzeba, aby stworzyć wokół terminalu gigantyczną infrastrukturę, łacząc arterie ze Słowacją i Czechami? A wydatki w rozmiarze dziesiątek miliardów euro? Wiadomo, że Polaków natchnął pierwszy tankowiec ze skroplonym gazem ziemnym wysłany do Europy z USA. A jeszcze podpisali z Katarem kontrakt na 1,5 miliarda metrów sześciennych przy rocznym zużyciu w wysokości 16 miliardów. A chcą jeszcze połączyć polską, duńską i norweską infrastrukturę transportową gazu. Planów jest pełno, wszystko po to, aby zrezygnować z rosyjskich dostaw. Tyle, że nie można zapominać: skąd by nie napływał gaz – z Ameryki czy z Kataru – on będzie kosztował o wiele więcej niż zwykły gaz ziemny z Rosji.
Czesi, w przeciwieństwie do Polaków, widać lepiej umieją liczyć i w stosunkach z Gazpromem nie kierują się polityką, a w danym wypadku można nawet powiedzieć „złą polityką”.