Podczas gdy Łotwa i Polska nadal dostrzegają w Moskwie główne zagrożenie dla sojuszu, Grecja, Włochy, Austria i Węgry nie uważają Rosji za rywalkę — twierdzi dziennikarz Brian McDonald. Zdaniem McDonalda problem polega na tym, że USA nie biorą pod uwagę opinii tych państw.
„Jedyną stolicą europejską, której opinię Waszyngton bierze pod uwagę, jest Berlin, lecz jego retoryka z dnia na dzień jest coraz mniej spójna" — czytamy w artykule.
Poza tym McDonald uważa, że USA nadal rozwijają temat „rosyjskiej agresji", aby zachować swój gigantyczny budżet wojskowy.
„Waszyngton potrzebuje globalnego przeciwnika, a Rosja nadaje się do tej roli. Walka z PI (zakazana w Rosji organizacja terrorystyczna — red.) nie wymaga broni jądrowej, pocisków, łodzi podwodnych lub innego kosztownego sprzętu w odróżnieniu od konieczności konfrontacji z Rosją" — pisze McDonald.
Rosja powinna lekceważyć wymachiwanie szabelką sojuszu przy jej granicy — uważa autor artykułu. Według niego pokaże to, że NATO jest jedynie pozostałością po zimnej wojnie, która nakręca pieniądze dla przemysłu zbrojeniowego, urzędników i lobbystów, którzy dzięki sojuszowi „czują się jak rodzynki w czekoladzie".