— Czy mógłby Pan skomentować decyzję sądu o przedłużeniu aresztu dla Mateusza Piskorskiego? Posiedzienie sądu było niejawne i nie ma zbyt wielu informacji na ten temat.
Tutaj chciałbym zaznaczyć rzecz kluczową w moim przekonaniu, która świadczy o politycznym zleceniu, dla którego Mateusz jest trzymany w areszcie, ponieważ pani prokurator została awansowana na swoje stanowisko przez ministra Ziobrę w kwietniu 2016 roku, a więc na miesiąc przed zatrzymaniem Mateusza Piskorskiego.
Jeśli chodzi o samą decyzję, to szczegółów nie znamy i nie poznamy, dlatego że wszystko jest utajnione.
Można skomentować to słowami samego ministra Ziobry, który dosłownie kilka dni temu sam wypowiedział się, co prawda w innej sprawie, ale wypowiedział się, że utajnianie procesów zawsze jest czymś podejrzanym, że zawsze sugeruje to, że coś wokół procesu może być nie w porządku, że sama taka procedura jest podejrzana. Więc niech to będzie komentarz także i do tej sprawy.
Jeśli chodzi o reakcję Mateusza, trudno w tym momencie przesądzać, natomiast ja jestem na bieżąco i wielu aktywistów partii czy naszych sympatyków jest na bieżąco w kontakcie listownym z Mateuszem, gdzie widać w Mateuszu ogromną determinację. Choćby z tego względu, że pisze on teraz książki, że cały czas próbuje i pisze w trzech językach, bo pisze po angielsku, rosyjsku i po polsku, by nie stracić swoich umiejętności; mobilizuje nas do dalszego działania, sam ma już pewne plany co do tego, co robić po wyjściu na wolność.
W moim przekonaniu niestety nie rysuje się to zbyt dobrze, właśnie przez to, że obecna władza nie za bardzo może coś znaleźć na Mateusza Piskorskiego. O tym świadczy pewien fakt, również sprzed kilku dni.
ABW wezwała na przesłuchanie i 3 godziny trzymała na tym przesłuchaniu pewną dziewczynę, która nawet nie jest naszą aktywistką i nawet jej osobiście nie znamy, ona po prostu napisała list do Mateusza Piskorskiego. To stało się podstawą, aby wezwać ją na przesłuchanie, trzy godziny męczyć tę młodą dziewczynę na tym przesłuchaniu, zadawać pytania nie wiadomo właściwie o co i z jakiej przyczyny.
Oprócz tego muszę powiedzieć, że te represje polityczne, bo tak to trzeba nazywać po imieniu, trwają i wręcz się zaostrzają.
Wczoraj na przykład policja wtargnęła do mieszkania jednego z naszych aktywistów za komentarz, który ten napisał na Facebooku, komentarz wysoce niestosowny, który my też potępialiśmy, od którego się też odcinaliśmy. I którego autor sam zrozumiał, że przesadził, bo zrezygnował ze sprawowanych funkcji.
Niemniej jednak nalot policji na dom za komentarz na Facebooku jest przesadą i jakimś już naprawdę zwiastunem bardzo przykrych aspektów naszego państwa, które w niecały rok od dojścia do władzy PiS-u się ujawniły. Ciężko nam być optymistami niestety.
— A czy są jakieś prognozy w Państwa środowisku, czym ta cała historia może się zakończyć? Zarówno dla pana Piskorskiego, jak i dla Waszego ugrupowania politycznego i dla Waszego środowiska?
Jeśli chodzi o ugrupowanie i też w jakimś sensie o samego Mateusza, to ja powiem przewrotnie: to jest „woda na młyn", dlatego że Prawo i Sprawiedliwość samo pokazuje, kogo się boi najbardziej — jakiej opcji politycznej boi się najbardziej.
Prawo i Sprawiedliwość buduje w ten sposób nasz mit, bo prześladowania polityczne za odmienne poglądy, to już pokazuje, że brakuje tej formacji argumentów i odwagi, by stanąć do debaty oko w oko.
Przede wszystkim dlatego, że wtedy moglibyśmy mówić o tym, jak jest naprawdę.
To znaczy na ich kompletnie wydumane podejrzenia o naszą współpracę z jakimkolwiek obcym wywiadem możemy odpowiedzieć, że na czele ich rządu stoi kobieta szkolona przez Departament Stanu USA, że prominentne osoby zarówno z Prawa i Sprawiedliwości, jak i Platformy Obywatelskiej zasiadają w zarządzie fundacji Wolność i Demokracja, która to fundacja na własnej stronie internetowej chwali się finansowaniem przez ambasadę Wielkiej Brytanii bądź ambasadę Holandii.
I będziemy powoli, mozolnie, ale odważnie rozwijać tę organizację i na pewno każda następna represja, która w nas uderzy, będzie nas tylko wewnętrznie wzmacniać.