Pan minister Antoni Macierewicz był 14 sierpnia niesłychanie aktywny. Najpierw udał się do podwarszawskiego Ossowa, gdzie złożył wieńce.
Ja w innej sprawie: chciałem tylko panu ministrowi Macierewiczowi podpowiedzieć, że w swoim przemówieniu powiedział rzecz niezwykle istotną.
Mówiąc do wyróżnionych i awansowanych żołnierzy stwierdził, iż w każdym momencie służby powinni pamiętać, że są żołnierzami Wojska Polskiego. I dodał: „Nie ma chwalebniejszego zajęcia". Nie chciałbym psuć panu ministrowi nastroju w te uroczyste dla niego dni, ale powiedzieć muszę, że udało mu się w tych czterech słowach zawrzeć piramidalną bzdurę.
I też chciałbym ministrowi obrony narodowej oznajmić, że w miarę cywilizowany człowiek, a rozumiem, że chciałby Macierewicz za takiego uchodzić, nigdy w życiu nie powinien sobie pozwalać na publiczne zachwycanie się tą funkcją państwa, której zadaniem jest zadawanie śmierci i zniszczenie.
Z żalem można skonstatować, że ludzkość w swojej bezdennej głupocie nie pozbyła się jeszcze chęci rozstrzygania sporów drogą wzajemnego unicestwienia.
Jest milion zawodów bardziej „chwalebnych" niż żołnierz. To inżynier, który buduje mosty i domy, ułatwiające ludziom życie, lekarz, życie ratujący, murarz, rolnik.
Mówiąc szczerze, każda profesja, której istotą nie jest myślenie o zabijaniu, stoi wyżej niż zawód żołnierza. Ludzie ci powinni być na najniższym szczeblu drabiny zawodów darzonych szacunkiem. Wojsko jest potrzebne, co stwierdzam z nieukrywanym żalem, ale nie ma co z żołnierzy czynić idoli, przed którymi Macierewicz i jemu podobni będą tłuc łbem o podłogę.
Maciej Wiśniowski, polski publicysta, Warszawa
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.