Sytuacja w Syria przedstawia sobą jeden z najbardziej złożonych problemów, z jakim będzie musiał się zmierzyć kolejny prezydent Stanów Zjednoczonych. Przy tym nie chodzi tylko i wyłącznie o tzw. Państwo Islamskie, ale o znacznie szerszy konflikt, który dokonał destrukcji w arabskiej republice i rozpętał olbrzymią tragedię humanitarną, która zdążyła zadać cios samej Europie — pisze Foreign Policy.
„W czasie sesji przygotowawczych Platformy Demokratycznej (oświadczenie programowe partii — red.) Bernie Sanders powierzył swoim przedstawicielom w składzie komitetu uwzględnienie poprawki, która zakłada odrzucenie wszelkiej interwencji wojskowej przeciwko syryjskiemu prezydentowi Baszarowi Asadowi, w tym także wprowadzenie stref zakazu lotu" — czytamy w artykule.
Dany epizod jest też ciekawy z innego względu — ciągnie autor materiału. Ukazuje on bowiem na rozłam wewnątrz Partii Demokratycznej, którego źródłem posłużyło odmienne widzenie roli — moralnej bądź wojskowej — jaką mają do odegrania Stany Zjednoczone w zakończeniu konfliktu syryjskiego, a także różnice zdań w kwestii tego, czy Waszyngton powinien skoncentrować się wyłącznie na walce z Państwem Islamskim, czy także dążyć do odsunięcie od władzy Baszara Asada.
„To oznacza, że nawet, jeśli Clinton instynktownie zamyśli dużą interwencję w Syrii, to może zderzyć się z dużym oporem ze strony własnej partii. Sanders nie został co prawda kandydatem w wyborach prezydenckich, ale jego zwolennicy jasno dali do zrozumienia, że nie zamierzają się wycofywać" — konkluduje Foregin Policy.