W wyniku doznanych krzywd, które spotkały ludy byłego bloku wschodniego zubożałego pod wieloma względami przez zamordystyczny reżim sowiecki, ograbiając je z prawa do rozwoju własnej kultury, religii, nauki i sztuki, wywołało to wśród tamtejszej opinii publicznej trwałą traumę, która karze utożsamiać nam dziś antysowietyzm z antyrosyjskością, o czym informuje nas między innymi znany badacz Rosji z Uniwersytetu w Warszawie, a zarazem mój autorytet prof. Stanisław Bieleń.
Dziś natomiast, gdy „wymogi czasów" znów stawiają naprzeciw siebie zimnowojennych rywali, to właśnie narody Europy Centralnej są najbardziej narażone na propagandę i w procesie „przeciągania liny" między dwoma rywalami opowiedzieć się muszą za którąś ze stron, gdzie pamięć doznanych krzywd i bestialstwo sowieckiego okupanta naturalnie pchają je, bez głębszej refleksji, w ramiona strony zachodniej, która jawi się jako ta, która jako jedyna może zapobiec powtórzeniu się tej tragicznej historii.
Jak głosi owa teoria z zakresu psychologii społecznej, owo „gromadomyślenie" w skrajnych swych przypadkach może prowadzić do zupełnej utraty przez grupę poczucia rzeczywistości, przeceniania własnej siły i możliwości działania.
Dzieje się tak w szczególności wtedy, gdy patriotyczne jednostki cenią ponad wszystko lojalność wobec własnej grupy i zależy im na minimalizacji potencjalnych konfliktów w jej łonie. Wówczas okazuje się, jak głosi owa teoria, iż niekoniecznie inteligencja grupy ma prymat nad inteligencją jej pojedynczych członków, i w sytuacji gdy decyzje rozmaitych organów administracji rządowej okazują się nietrafne i są motywowane prywatnymi animozjami względem danego zagadnienia, byłoby lepiej, gdyby były one podejmowane przez pojedyncze osoby. Władza bowiem ulega złudnemu przeświadczeniu co do swojej nieomylności i wyższości intelektualnej nad zwykłymi „nieoświeconymi" obywatelami, gdzie złudzenie to jest tym silniejsze, im wyższy jest status społeczny, im wyższym dyplomem mogą się legitymować jej autorytety.
Ta badaczka dowodzi w swym artykule z roku 2010, iż kategorie postkolonialne są niezwykle przydatne do wyjaśniania mentalności krajów okupowanych ongiś przez sowietów, w tym w szczególności Polski. Thompson uważa, że postkolonialna analiza Polski pozwoliłaby Polakom dokonać trzeźwej oceny obecnych wyzwań, które przed nami stoją. Mowa tu przede wszystkim o tych, które tyczą się Europy.
„W polskiej rzeczywistości intelektualnej znajdujemy częste wzmianki o książkach i czasopismach publikowanych za granicą, a także wyraz szacunku wobec tych, którzy przeprowadzali za granicą swą działalność polityczną zorientowaną na Wschodnią Europę. Osoby te stały się autorytetami dla ludzi mieszkających w Polsce. Z tej powszechnej praktyki wyrósł pogląd, iż kraje zachodnie są wzorem do naśladowania pod każdym względem, że wyjeżdża się po to na Zachód, aby cieszyć się wolnością oraz dobrobytem, a także aby dowiedzieć się, jak interpretować historię i teraźniejszość… Choć w tamtych okolicznościach część owej czci była uzasadniona, na dłuższą metę scedowało to na cudzoziemców prawo do interpretowania świata i społeczeństwa, w tym i polskiego. Ta zmiana została ugruntowana na podstawie przekonania, że społeczeństwa zachodnie dysponowały nie tylko siłą militarną, ale także potencjałem intelektualnym, który zdominował świat i reprezentował go w kategoriach wyrażanych przez myślicieli niemieckich, francuskich i angielskich. Niemniej jednak w przyjęcie prymatu intelektualnego Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych zostało wpisane poczucie «bycia gorszym» lub przynajmniej mniej rozwiniętym intelektualnie, której główną ofiarą padły polskie elity, co potwierdzało słuszność narracji hegemona odnośnie prymatu metropolii nad jej peryferiami".
Powyższe spostrzeżenia wydają się nieocenione w poddaniu ocenie wydanego w tym miesiącu raportu noszącego wymowny tytuł: „Wygrywając wojnę informacyjną: Techniki i strategie mające przeciwdziałać rosyjskiej propagandzie w Europie Środkowej i Wschodniej" (ang. Winning the Information War: Techniques and Counter-strategies to Russian Propaganda in Central and Eastern Europe), który przygotowało Centrum Analiz Polityki Europejskiej, będące think tankiem z siedzibą w Warszawie i Waszyngtonie.
Jak czytamy na stronie promującej wspomnianą publikację:
Co więcej, zostały tam postawione kluczowe dla tez zawartych w dokumencie pytania, których treść brzmi następująco:
„W jaki sposób rosyjskie zanieczyszczenie przestrzeni informacyjnej ukształtowało międzynarodowy dyskursu na temat sojuszy, organizacji, instytucji publicznych i mediów głównego nurtu? Co można zrobić, aby pozbyć się tych cyfrowych toksyny z naszego systemu demokratycznego?"
Z treści rekomendacji, która znajduje się na samym początku dokumentu, dowiadujemy się, że:
To jednak nie koniec, gdyż w odrębnej części rekomendacji, będącej aneksem do właściwej publikacji, znajdujemy litanię metod, za pomocą których ma odbywać się zwalczanie odmiennych od reprezentowanych przez samych autorów i ich mocodawców poglądów, które podzielone zostały na: taktyczne, strategiczne oraz długoterminowe, a których wyszczególnienie pominę (zainteresowanych zapraszam do osobistego zapoznania się z nimi w tym oto miejscu), zachowując miejsce na odniesienie się do tego, co w mym przeświadczeniu jest najważniejsze, a mianowicie części raportu traktującej o Polsce i platformie Sputnik, na której przyszło mi pisać o tej nowince.
Jak się dowiadujemy ze wspomnianej publikacji, według autorów raportu jesteśmy krajem, który „wydaje się odporny na rosyjskie ataki informacyjne", gdyż panuje tu „silny konsensus międzypartyjny odnośnie zagrożenia, które stwarza rosyjski rewanżyzm, którego świadoma jest również większa część mediów w Polsce. Opinia publiczna oraz ta wyznawana przez elity kraju jest również silnie pronatowska, prounijna oraz proatlantycka z natury". Widzimy tu jednak wyraz trwogi, wyrażanej przez Wiktora Ostrowskiego oraz Kazimierza Wóycickiego z Akademii Europejskiej-Krzyżowej (będącej, jak czytamy na stronie organizacji, symbolem pojednania między Polakami i Niemcami), iż pomimo tego „rosyjska propaganda odnosi jakiś sukces".
Zarzut odnośnie Stolicy Apostolskiej, w kontekście niedawnych Światowych Dni Młodzieży w Polsce i ogólnym poszanowaniu religii chrześcijańskiej, związanej również silnie z osobą papieża Jana Pawła II, jest niedorzeczny oraz absurdalny.
Część druga już wkrótce.
___
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.