Chodzi o „pośrednią" ingerencję, w charakterze przykładu gazeta przytacza próby znalezienia informacji, dyskredytujących rzekomo republikańskiego kandydata przez biuro antykorupcyjne wspólnie z deputowanym Rady Najwyższej Siergiejem Leszczenką.
„Perspektywa tego, że Trump, który chwalił zaciekłego wroga Ukrainy Władimira Putina, zostanie przywódcą jej głównego sojusznika pobudziła nie tylko Leszczenkę, ale również szersze grono przywódców politycznych zrobić to, czego wcześniej nigdy nie robili: ingerować, aczkolwiek pośrednio, w wybory w USA" — pisze Financial Times.
Jak podkreśla Adrian Karatnycky, starszy pracownik naukowy amerykańskiej Rady Atlantyckiej, ta ingerencja ma „bezprecedensową skalę".
Leszczenko i inni ukraińscy politycy zamierzają w dalszym ciągu przeszkadzać Trumpowi w osiągnięciu „szczytu władzy politycznej" w USA — podkreślono w artykule.
„Prezydentura Trumpa zmieni proukraińską agendę amerykańskiej polityki zagranicznej" — uważa deputowany Rady Najwyższej. Twierdzi, że dla niego jest ważne nie tylko „pokazanie aspektu korupcyjnego", ale również tego, że Trump jest „prorosyjskim kandydatem, zdolnym do zakłócenia równowagi geopolitycznej na świecie".
Pomimo że większość Ukraińców już nie ma złudzeń odnośnie obecnego rządu, Leszczenko twierdzi, że wydarzenia z ostatnich dwóch lat „potwierdziły prozachodnią drogę Ukrainy". Większość ukraińskich polityków popiera Hillary Clinton — oświadczył.
Po tym, jak Trump wyraził gotowość rozpatrzenia kwestii uznania Krymu za rosyjski, jeśli zostanie wybrany na prezydenta, przeciwko niemu opowiedziało się wielu działaczy politycznych Ukrainy. „O ile słyszałem, mieszkańcy Krymu woleliby być z Rosją" — oznajmił Trump.
Były premier Arsenij Jaceniuk zareagował na to wpisem na Facebooku o tym, że Trump „rzucił wyzwanie autentycznym wartościom wolnego świata". Szef MSW Arsen Awakow oznajmił z kolei, że oświadczenie republikańskiego kandydata nt. Krymu to „diagnoza niebezpiecznej marginalności".
Minister finansów Ukrainy Natalia Jareśko po tych słowach Trumpa zwróciła się na Twitterze do innego republikanina Johna McCaina. „Proszę, zagwarantujcie nam, że nie zgadzacie się z oświadczeniem Trumpa w sprawie Krymu/Ukrainy" — napisała.
Później republikanin żartobliwie wezwał rosyjskich hakerów do znalezienia listów Hillary Clinton, które znikły z jej prywatnej poczty. Wielu potraktowało żartobliwe oświadczenie Trumpa jako zdradę stanu — w tym doradca prawny Baracka Obamy Laurence Tribe, który wyraził opinię, że amerykański miliarder „wzywa przeciwnika USA do rozpętania przeciwko nim cyberwojny".