Profesor wysoko ocenia zasługi pierwszego kanclerza federalnego Konrada Adenauera, któremu – jego zdaniem – udało się „umocnić nowe państwo wewnętrznie i poza jego granicami”.
Pierwsi następcy Adenauera korzystali z nagromadzonego doświadczenia. Głównie Willy Brandt, który doprowadził do pojednania z Europą Wschodnią, tak silnie zniszczoną przez nazistowskie Niemcy, oraz Helmut Kohl, który zamiast tego, by „odgrywać rolę silnego człowieka”, omawiał wszystkie ważne kwestie z mniejszymi państwami kontynentu.
— Tak Niemcy stały się silne – podkreśla Dittberner.
Gerhard Schröder, który sprawował urząd kanclerza w latach 1998-2005, jeszcze nie był pewien roli Niemiec na świecie. Poparł interwencję w Jugosławii i w Afganistanie, ale nie zgodził się na udział w operacji w Iraku.
Rosyjskiego prezydenta Władimira Putina Schröder uważał za swojego przyjaciela, a stronił od Waszyngtonu, twierdzi Dittberner.
— Jednak jego następczyni Angela Merkel nie ma żadnych wątpliwości. Roztrwoniła już znaczną część dziedzictwa starej Republiki Federalnej – ocenia profesor.
— Z Putinem początkowo miała dobry kontakt. Nie było to związane z polityką. Na początku zbliżyło ich to, że Rosjanin mówi po niemiecku, a Niemka po rosyjsku. Ale serce pani Merkel bije dla Ameryki, dlatego od czasu kryzysu krymskiego stała się jednym z najbardziej zagorzałych krytyków Kremla – pisze Dittberner.
Jego zdaniem Merkel chce mieć wpływ na politykę Moskwy. Adenauer wiedział, że to się nie uda, dlatego rozwijał stosunki dyplomatyczne ze Związkiem Radzieckim, poprzednikiem Rosji.
— Ale Niemcy i Rosja mają bogatą wspólną historię. Większą potęgą jednak była Rosja. Gdy w grę wchodziły ważne kwestie, ostatnie zdanie należało do Petersburga lub Moskwy, a nie Berlina. W przyszłości ta tendencja nie zmieniła się. Czy kanclerz zastanawiała się nad tym? – pyta autor.
Dodaje, że za rządów Angeli Merkel utracono najważniejsze z tego, co osiągnęły Niemcy po 1945 roku – odrzucenie militaryzmu.
Z punktu widzenia polityki, od 1945 do 1990 roku wydawało się, że Niemcy będą krajem, który wyciągnął wnioski z własnej pychy i raz na zawsze zrezygnował z „wojny jako narzędzia politycznego”.
— Angela Merkel położyła temu kres. Bundeswehra musi być armią (zdaniem obecnego rządu – przyp. red.), która może atakować inne państwa. Im więcej zagranicznych operacji Bundeswehry, tym lepiej. Roztrwoniła na marne najbardziej wartościowe dziedzictwo Republiki Federalnej – ocenia niemiecki politolog.
Z zachodniej integracji, w ramach której Adenauer i pierwsi jego następcy nawiązywali kontakty z sąsiadami, pozostało jedynie „niewolnicze posłuszeństwo” USA, twierdzi autor.