— Amerykański prezydent i senatorzy tak samo źle orientują się w rosyjskiej polityce, jak i Putin nie jest ekspertem ds. polityki zagranicznej – pisze Leonid Bershidsky.
W styczniowym wywiadzie dla niemieckiego tabloidu „Bild” rosyjski przywódca zapytał: „Czy wiecie, że w historii Ameryki były dwa przypadki, kiedy prezydent był wybierany większością głosów delegatów, za którymi stała mniejsza liczna wyborców?”.
Tymczasem – jak podkreśla autor – „wyznanie”, że Putin „nie orientuje się w machinacjach Waszyngtonu”, może być „wybiegiem starego oficera wywiadu”. Cel – udowodnienie, że nie ma żadnego związku z atakami na Komitet Narodowy Demokratów i że prawdy należy szukać w waszyngtońskich kręgach politycznych.
— Wiadomo, że Putin wykorzystuje taką taktykę, gdy widzi w swoim rozmówcy przeciwnika – zapewnia Bershidsky.
— Raczej nie należy oczekiwać hojność ze strony Clinton, która wyraźnie jest wrogo nastawiona do Rosji, czy ze strony Trumpa, który po prostu lubi improwizować – pisze autor.
Putin wyraźnie nie wierzy, że retoryka amerykańskiej kampanii przedwyborczej stanowi jakąś wartość. Odbiera to, co się dzieje, jedynie jako niestosowne wzajemne ataki kandydatów w wyścigu do Białego Domu, a nie jako deklaracje polityczne.
— Dlatego po co ma wiedzieć o kampanii wyborczej w USA więcej, niż wie o niej zwykły obywatel, który od czasu do czasu czyta wiadomości i nie zawsze je rozumie? Będzie musiał pracować z dowolnym wynikiem tych wyborów, a narzucić rezultatu nie może, mimo wszelkich deklaracji sztabu Clinton, że ataki na Komitet Narodowy zagrażają amerykańskiej demokracji – podsumowuje Leonid Bershidsky.