Harlow już drugi raz w tym miesiącu trafia na pierwsze strony brytyjskich gazet. Zaledwie dwa tygodnie temu, 27 sierpnia, nieletni chuligani pobili 40-letniego Arkadiusza Jóźwika, który zmarł w szpitalu dwa dni później — pisze Lenta.ru.
Lokalna wspólnota Polaków od razu oświadczyła, że Jóźwik padł ofiarą brytyjskiej polonofobii. 3 września Polacy przeprowadzili w centrum Harlow "marsz milczenia" na znak protestu przeciwko przestępstw wyrastających z nienawiści na tle etnicznym. Jak powiedział jeden z organizatorów, "to co stało się z Arkiem" jest dowodem dyskryminacji, której ofiarami systematycznie padają w Harlow Polacy. Nie będziemy dłużej tolerować takiego traktowania".
Przez ponad sto lat polska wspólnota mogła czuć się na Wyspach w pełni spokojnie. Wszystko uległo zmianie w 2004 roku, kiedy to Warszawa wstąpiła do Unii Europejskiej. W ciągu dziesięciu lat polska wspólnota w Zjednoczonym Królestwie wzrosła prawie dwukrotnie: z 500-tysięcznej stała się milionowa. Stosunek Brytyjczyków do Polaków zaczął się pogarszać, a do ataków dochodziło coraz częściej.
Problem nie ogranicza się do aktów agresji. Jak pokazują wyniki sondaży, 71% Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii padało już ofiarą dyskryminacji w tej lub innej formie, bądź też zna rodaków, którzy ucierpieli na skutek przemocy na tle etnicznym. Dużego rozgłosu uzyskała historia z siecią supermarketów Lidl, którego pracownicy otrzymali zakaz prowadzenia rozmów w języku polskim w pracy albo w czasie przerw obiadowych pod groźbą zwolnienia.
Gniew ubogich Brytyjczyków jest w pełni zrozumiały: przedstawiciele obcej kultury pretendują na miejsca pracy rdzennych Brytyjczyków, a do tego jeszcze Polacy są gotowi pracować za śmieszne pieniądze od świtu do nocy. Całe sektory w Wielkiej Brytanii bazują na taniej polskiej sile roboczej. Wiele firm budowlanych na przykład stawia przed kandydatami wymóg znajomości języka polskiego.
Antypolskie nastroje stały się jednym z motorów kampanii nawołującej do wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Choć nikt publicznie nie nawoływał do wygnania z Wielkiej Brytanii właśnie Polaków, wszyscy doskonali wiedzieli, kogo mają na myśli agitatorzy nawołujący do Brexitu i ograniczenia imigracji. Nawet laburzyści, tradycyjnie odnoszący się do imigrantów z tolerancją, rozpatrywali kwestię wprowadzenia ograniczeń wobec gastarbeiterów z Polski.
George Byczynski, działacz i koordynator inicjatyw podejmowanych przez Polskę i Wielką Brytanię, a także jeden z organizatorów manifestacji upamiętniającej zmarłego w Harlow Polaka powiedzial w rozmowie ze Sputnikiem, że wielu zamieszkujących Wielką Brytanię Polaków nie wie, co ich czeka i nie do końca rozumie, jaki będzie ich status po tym, jak Wielka Brytania ostatecznie wyjdzie z UE.
"Nastroje w polskiej wspólnocie są skomplikowane… Według mnie, relacje między Brytyjczykami i Polakami są zazwyczaj pokojowe. Wielu dostrzega wkład polskich migrantów w rozwój Wielkiej Brytanii. Wielu dostrzega polska pracowitość, to, że Polacy respektują brytyjskie prawa i kluturę. Brytyjska młodzież jednak, która nie pamięta historii i nie chce się uczyć negatywnie odnosi się do mniejszości. Polacy stanowią łatwy cel, z trudem się obronią. A brytyjskie instytucje nie zwracają szczególnej uwagi na przypuszczane na nich ataki" — zauważył Byczynski.