Podstawą prawną obecności amerykańskich baz na niemieckim terytorium jest NATO. Jednak, jak zaznacza Wimmer, po zjednoczeniu Niemiec w świetle braku zagrożenia ze wschodu sama potrzeba istnienia NATO stoi pod znakiem zapytania. Ponadto, gdy te umowy były podpisywane, sojusz znajdował się tysiąc kilometrów od granic Rosji.
W przeciwieństwie do Anglików, z którymi został podpisany dokument w sprawie wyprowadzenia wojsk do 2020 roku, Amerykanie nie ogłosili dobrowolnego wycofania swoich żołnierzy. Zamiast tego bezpośrednio przed zjednoczeniem Niemiec oświadczyli – a rząd federalny uznał za pewnik – że rozpatrują swoją obecność w tym kraju nie w kontekście funkcji obronnej NATO, a w ramach roszczenia sobie prawa do globalnego przywództwa. Czyli nie mamy do czynienia z siłami zbrojnymi, które na podstawie zawartej umowy bronią nas, a z potencjałem internacjonalnej agresji USA, twierdzi Wimmer.
Według Wimmera rząd federalny jest poinformowany o tym, że mordercze misje dronów na całym świecie są przeprowadzane m.in. z bazy Rammstein, ale ukrywa to przed rodakami.
W przeciwieństwie do Rosji, która – jak podkreśla Wimmer – działa pewnie i suwerenie, ale tylko w odniesieniu do własnego terytorium, USA, które uważają Niemcy za swojego sojusznika, zachowują się agresywnie już od 25 lat.
Jak powiedział, z porozumienia o zjednoczeniu Niemiec wynika, że obecność obcych wojsk na terytorium kraju może być przekreślona po upływie dwóch lat. I jeśli aktualna eskalacja ma doprowadzić do konfliktu zbrojnego z Rosją, to, przynajmniej biorąc pod uwagę własne interesy, należy skorzystać z tego okresu, podsumował były sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Niemiec.