Ta konfrontacja została okrzyknięta historyczną, ponieważ z jednej strony o fotel prezydenta po raz pierwszy walczy kobieta i była „pierwsza dama", a z drugiej — miliarder, który nigdy nie zajmował stanowisk państwowych.
W ciągu 1,5 godziny politycy, którzy na razie cieszą się prawie jednakowym poparciem wyborców, bez przerwy sprzeczali się, próbując dowieść swojej racji w najróżniejszych aspektach polityki zagranicznej i wewnętrznej USA. Temat Rosji podczas debaty został poruszony kilkakrotnie: Clinton ponownie oskarżyła Moskwę o ataki hakerskie, a Trump zwrócił uwagę na to, że nikt tego nie udowodnił a także oznajmił, że Rosja przewyższa USA pod względem potencjału jądrowego.
Występy rozpoczęły się od krótkich przemówień programowych, po czym kandydaci przestawili się na tematy gospodarcze.
„Powinniśmy zbudować gospodarkę, która będzie przynosić korzyści wszystkim" — powiedziała Clinton, obiecując Amerykanom „dobre miejsca pracy i rosnące dochody", podniesienie płacy minimalnej i gwarancję równych zarobków pracujących kobiet.
Ponadto Clinton oznajmiła, że w przypadku wygranej zwiększy wydatki socjalne na rodziny, w tym na urlopy zdrowotne i macierzyńskie. Zamykając furtki w kodeksie podatkowym, można będzie zmusić korporacje do większych wpłat do budżetu, co przyczyni się do większej uczciwości gospodarki — oznajmiła.
Trump od razu wyciągnął asa z rękawa — gwałtowne obniżenie podatków, dzięki któremu amerykańskie spółki, które na razie „uciekają z kraju", wrócą do USA.
„Zgodnie z planem obniżę podatki z 35% do 15% dla firm dużego i małego biznesu. Zapewni to wzrost liczby miejsc pracy, którego nie było od czasów (prezydenta USA w latach 80. Ronalda) Reagana" — zapowiedział.
Kwestie dotyczące swobodnego handlu bronią i wybuchów przemocy związanych z jej użyciem a także problemy rasowe znalazły się wśród najważniejszych dla amerykańskiego społeczeństwa, więc politycy nie mogli nie poruszyć ich podczas debaty.
Trump opowiedział się za kontrowersyjną polityką wyrywkowych zatrzymań ludzi na ulicach, znaną pod hasłem „zatrzymaj i przeszukaj".
„Zatrzymaj i przeszukaj" — to świetnie się sprawdziło za rządów burmistrza (Nowego Jorku Rudolpha) Giulianiego" — powiedział Trump.
Według niego, obecnie mniejszości, w tym afroamerykańska i obywatele pochodzący z Ameryki Łacińskiej, mieszkają w „piekielnych warunkach".
„Idziesz ulicą — jesteś ostrzeliwany" — powiedział Trump, wzywając do przywrócenia w kraju „prawa i porządku".
Clinton w kwestii pełnomocnictw policjantów miała podobne podejście, aczkolwiek mniej krytyczne. Polityk wezwała do powstrzymania „zbrojnej epidemii" w USA.
„Powinniśmy zabrać broń tym, którzy nie powinni jej posiadać. Epidemia broni jest główną przyczyną śmierci młodych Afroamerykanów, z jej powodu ginie więcej osób niż wskutek dziewięciu innych przyczyn razem wziętych" — podkreśliła.
Z kwestii bezpieczeństwa na ulicach politycy przestawili się na problem zagrożenia cybernetycznego. Clinton ponownie wykorzystała ten temat jako okazję do skierowania zarzutów pod adresem Rosji a zarazem Trumpa, który według niej popiera ataki rosyjskich hakerów na amerykańskie systemy komputerowe.
Trump natychmiast przypomniał, że na razie w ogóle nie wiadomo, kto się kryje za atakiem hakerskim na zasoby Narodowego Komitetu Demokratów USA.
„Myślę, że nikt nie wie, czy to Rosja włamała się do Narodowego Komitetu Demokratów. Mówicie: „Rosja, Rosja, Rosja". Ale ja nie wiem. Może, to ona. Mogłyby to również być Chiny i wielu innych. Mógł to być ktoś na kanapie o wadze 400 funtów. Nie wiecie, kto się włamał do Narodowego Komitetu Demokratów" — powiedział Trump.
W kwestiach dotyczących polityki zagranicznej Clinton, która przez cztery lata sprawowała stanowisko sekretarza stanu USA, wypowiadała się z pozycji doświadczenia. Trump jednak wykorzystał tę okazji do krytyki.
„Położyliśmy kres irańskiemu programowi nuklearnemu. Oto dyplomacja, budowa koalicji i praca z innymi państwami" — powiedziała Clinton.
Porozumienie w sprawie pokojowego charakteru irańskiego programu nuklearnego w zamian za zniesienie sankcji osiągnięto w 2015 roku, lecz rozmowy rozpoczęły się jeszcze w czasie sprawowania przez Clinton stanowiska sekretarza stanu.
Oberwali od Republikanina również sojusznicy USA, o których wsparciu ciągle mówi Clinton.
„Nie możemy być światowym policjantem, nie możemy bronić państw na całym świecie, kiedy nie płacą nam to, co nam się należy" — powiedział Trump, dodając, że członkowie NATO powinni wziąć udział w walce z terrorystami na Bliskim Wschodzie.
Poza tym polityk zakwestionował autorytet USA jako mocarstwa nuklearnego, porównując je do Rosji.
„Rosja rozszerza (swoje możliwości — red.), mają o wiele nowsze opcje niż my, nie modernizujemy się" — powiedział Republikanin.
Na zakończenie debaty, tak samo jak na początku politycy uścisnęli sobie dłonie, a Trump nawet po przyjacielsku poklepał Clinton po plecach.
Obecnie politycy walczą przede wszystkim o głosy niezdecydowanych wyborców. Na ile udało im się zaskarbić sobie sympatie tej grupy Amerykanów, pokażą wyniki najbliższego sondażu ogólnonarodowego, który trwa zazwyczaj kilka dni. Kandydaci mają przed sobą jeszcze kilka rund debaty, które wyłonią przyszłego gospodarza Białego Domu.