„Rosja de facto wypełniła próżnię, która powstała w rezultacie upadku autorytetu Stanów Zjednoczonych w regionie" - pisze amerykańska gazeta w artykule zatytułowanym „Rosja — nowy arbiter na Bliskim Wschodzie".
„Netanjahu bardzo ciepło wypowiedział się na temat Rosji, jej kierownictwa, bardzo wysoko ocenił współpracę z Rosją. Dla nikogo przecież nie jest tajemnicą, że autorytet Rosji na Bliskim Wschodzie wzrósł w nieprawdopodobnym stopniu. Dostrzegł to już specjalny wysłannik USA, jeden z byłych pracowników Departamentu Stanu Dennis Ross, który powiedział niedawno, że nie tylko liderzy Izraela, ale też bliskowschodni liderzy w ogóle wolą latać do Moskwy niż do Waszyngtonu" — przypomniał Avigdor Eskin.
„Obama przyszedł z tą koncepcją do Białego Domu. To było jedno z jego głównych zadań — ustanowienie, na bazie tej koncepcji, nowego rozejmu między Izraelem i Palestyną. Obama chciał zapewnić sobie poparcie „Braci Muzułmanów", dlatego poparł „arabską wiosnę", która przerodziła się w gorące syryjskie i gorące libijskie „lato", kiedy to krew polała się strumieniami… O koncepcji „dwóch państw" Barack Obama mówił, nie wykazując przy tym żadnej elastyczności i nie rozumiejąc, że wiele się zmieniło, że nie można dreptać w miejscu, że rozwiązanie problemu wymaga czegoś kreatywnego i świeżego" — uważa Avigdor Eskin.