Dyrektor Centrum Polityki Liberalno-Konserwatywnej im. P. Stołypina i P. Struwe, politolog Aleksander Kazakow uważa, że kropkę nad i w tej sprawie będzie można postawić dopiero po przeprowadzeniu realnego dochodzenia. Tymczasem – jego zdaniem – Rosja zajęła właściwe stanowisko.
— Jest wewnętrzna logika śledztwa, a jest faktor publiczny, motywowany politycznie od A do Z w 100%. Ałmaz-Antej przeprowadził swój eksperyment, zaprezentował go ze wszystkich możliwych stron, podzielił na sekundy. A nam w odpowiedzi mówią: a u nas w Finlandii walały się gdzieś stare radzieckie Buki, strzelaliśmy z nich i otrzymaliśmy zupełnie inne rezultaty. Ani wideo, ani sekundowego rozkładu, nic nie ma. Ale w rzeczywistości badania, które prowadzi strona rosyjska, oczywiście, wszyscy widzą, po prostu komisja ma zakaz, a dokładnie rozkaz. I się mu podporządkowuje – powiedział politolog.
— Niestety, w tym dochodzeniu mamy bardziej do czynienia z wojną informacyjną. I wszyscy pracują w myśl zasady wojny informacyjnej: najważniejsze – oskarżyć jako pierwszy, najważniejsze – zdążyć we wszystkich mediach te oskarżenia przekazać. Główny argumentem tego raportu był film animowany, teatr cieni. Potem te cienie zaczynają wydzielać się z otoczenia. Czyli celem był emocjonalny wpływ na dziennikarzy, którzy byli obecni podczas ogłaszania raportu. To nie śledztwo, a twórczość filmowa – podkreślił Aleksander Kazakow.
— Aktualnie jedynym naszym sprzymierzeńcem w tej zachodniej „braci”, która przeprowadza śledztwo, są krewni ofiar. Wydaję mi się, że musimy tym ludziom przekazać słuszne informacje, naszą wersję opartą nie na efektach specjalnych i animacji, a na zdrowym rozsądku i materiale dowodowym. To, moim zdaniem, możemy zrobić już teraz – powiedział Aleksander Kazakow.