W dzisiejszych czasach przed wieloma miastami stoi zadanie transformacji przestrzeni, których zabudowania i ich funkcjonalne przeznaczenie już nie odpowiadają wymogom bieżącej rzeczywistości. Co z nimi zrobić? Czy mają one jeszcze jakąś wartość i czy można dać im jeszcze jedną szansę na życie i służenie ludziom? Te niełatwe zagadnienia wraz z audytorium rozważał pan Krzysztof Gasidło, architekt i urbanista, profesor Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Spotkanie z nim zainaugurowało cykl pod hasłem „Transformacja przestrzeni miejskiej: doświadczenie Polski". Przedsięwzięcie zorganizowała moskiewska Wyższa Szkoła Urbanistyki im. Wysokowskiego przy wsparciu Instytutu Polskiego w Moskwie.
Zgromadzeni w przestronnej sali biblioteki, przypominającej raczej przytulny salon, zebrani goście, głównie młodzież, z zainteresowaniem słuchali referenta i zadawali pytania, włączając się do dyskusji. Po spotkaniu korespondentce radia Sputnik udało się już w spokoju porozmawiać z profesorem Krzysztofem Gasidło.

— W jakim stopniu, według Pana, polska koncepcja rewitalizacji jest uniwersalna, i czy da się ją wykorzystać w warunkach rosyjskich?
- Nie widzę wielkiej różnicy między dziedzictwem poprzemysłowym, czyli opuszczonymi obiektami poprzemysłowymi, w Rosji i w Polsce. I jedne, i drugie posiadają rozmaite wartości: historyczne, artystyczne. Mogą to też być tak zwane zwykłe wartości użytkowe, czyli że do czegoś da się je wykorzystać. Do czegoś nawet trywialnego, jak na przykład magazyn, klub albo szkoła. I takie przykłady zapewne są, więc warto je pokazywać, z Polski czy z innych krajów, również rosyjskie, żeby się wspierać nawzajem, pokazywać, że to jest możliwe mimo tego, że wymaga wiele wysiłku i pieniędzy. Nie ma w skali całego kraju takiego programu, który byłby poświęcony rewitalizacji obiektów poprzemysłowych. To jest za każdym razem w ujęciu lokalnym, czy ewentualnie regionalnym, ale ostateczny efekt jest bardzo dobry i akceptowany przez ludzi — powiedział Profesor Gasidło.
Ostatnie projekty architektoniczne realizowane w Polsce demonstrują dążenie ku nowoczesności, ale będącej harmonijnym połączeniem dawnego z futuryzmem. Jako że architekt to twórca, zatem niekonieczne jest zniszczenie tego, co już istnieje, i budowanie nowego od podstaw. Może być inaczej…

— No, może. I właśnie te przykłady to pokazują. Muszę powiedzieć, że odniesienie architektów do tych przekształceń obiektów poprzemysłowych też się zmieniło. W Polsce w każdym razie w latach 80-90. niewielu architektów tym się interesowało. Raczej byli oni nastawieni na tworzenie nowych rzeczy. Wydawało się, że przebudowa w sobie samej nie jest już taka ambitna. A teraz wielu bardzo znanych specjalistów z dobrych pracowni chętnie podejmuje się takich rzeczy i ja się z tego bardzo cieszę. Bo wiadomo, jak jest dobry architekt, to może lepiej ten projekt — a są to trudne projekty — wykona. Zatem nie leży to w żadnej sprzeczności z powołaniem architekta do tworzenia: tu też się tworzy, przebudowuje, szanując to, co wybudowali poprzednicy. Zresztą w wielu przypadkach dobudowuje się nowe obiekty, czy uzupełnia się je przez nowoczesne, nawet kontrastujące. No i dobrze. Właśnie o to chodzi.
— Podobnie jak Warszawa, Łódź czy Gdańsk, Moskwa w ciągu ostatnich dziesięcioleci znacznie zmieniła swoje oblicze. Cały czas powstają nowe zespoły architektoniczne, a jednocześnie jest wiele zaniedbanych budynków. Jak ocenia Pan obecną zabudowę miasta i wykorzystanie jego przestrzeni?
— Ale może w trakcie tego pobytu uda się Panu jeszcze coś zobaczyć?
- Może. Mam taką nadzieję.
Dodajmy, że w ramach cyklu spotkań z polskimi urbanistami odbywają się też wystawa plakatów i studenckie seminaria w audytoriach Wyższej Szkoły Urbanistyki. Zaplanowany jest wspólny okrągły stół z rosyjskimi kolegami na temat rewitalizacji przestrzeni. Miejmy nadzieję, że dzięki takiej wymianie doświadczeń otaczający nas świat będzie wyglądał nowocześnie, jednocześnie kryjąc w sobie zachowane elementy przeszłości.







