Oprócz protestów kobiet, na Patelni rozłożyli się górale ze straganami, a także zwolennicy odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, zbierający podpisy za zmuszeniem jej do rezygnacji ze stanowiska. Obok podpisów petycji propagującej obowiązkowe wychowanie seksualne i in vitro załatwiano polityczne interesy. W pewnym momencie zapanował chaos, doszło do przepychanek.
Nie był to najbardziej udany protest z możliwych.
Lewicowi aktywiści natychmiast zażądali, aby zabrali swoje transparenty i opuścili miejsce protestów. Pro-liferzy odmówili, rozpętała się przepychanka i bicie parasolami protestujących. Policjanci musieli oddzielić szpalerem przeciwników, pragnąć zapobiec większej rozróbie.
— Protestuję przeciwko traktowaniu kobiet jako przedmiot, jako istotę, która nie myśli i nie jest odpowiedzialna — mówiła jedna ze starszych przeciwniczek aborcji.
— To typowo polityczna zagrywka, bo w Sejmie nic się nie dzieje w sprawie aborcji w manifestacji biorą udział podstawione osoby, a stoją za tym KOD, PO i Nowoczesna.
O ile pierwszy strajk kobiet 3 października odnotował sukces, druga jego część okazała się porażką, która dała oręż partii rządzącej, a także skłóciła środowisko KOD z feministkami.