Delegacja, na której czele stoi Jerzy Tyc, założyciel i przewodniczący „Kurska”, odwiedziła wiele miast, odbyła dużo ciekawych spotkań. Przed powrotem do kraju pan Tyc odwiedził naszą redakcję i podzielił się wrażeniami.
— Plan wyjazdu do Rosji wymyśliłem już jakiś czas temu, ale nie spodziewałem się, że przekształci się w takie turnee po Rosji. Chciałem po prostu pokazać członkom mojego Stowarzyszenia Rosję, bo tu nigdy nie byli, i przy okazji odwiedzić przyjaciół, których mam w tym kraju bardzo wielu. Jednak, kiedy moi rosyjscy znajomi, w tym dziennikarze, dowiedzieli się o moich planach, okazało się, że nie uda mi się popodróżować w sposób niezauważony. I wpadliśmy na pomysł, żeby może wykorzystać ten wyjazd do osiągnięcia innych celów. Najaktywniejszy w organizowaniu spotkań i wizyt był mój znajomy z Kurska, Jurij. Od tego się zaczęło. On zaczął rozpowszechniać w internecie informację o naszym przyjeździe i liczba chętnych spotkać się z nami — przedstawicieli mediów i różnych instytucji — rosła z dnia na dzień. Ze spontanicznego wyjazdu, który miał być typowo prywatną wycieczką, wyszło szeroko zakrojone turnee po Rosji.
Po Kursku pojechaliśmy do Jelca. Byliśmy zaproszeni przez ludzi, których osobiście nie znałem. To była tylko internetowa znajomość. Ale oni dowiedziawszy się, że będziemy w Kursku powiedzieli, że jeśli nie przyjedziemy do nich, to się śmiertelnie obrażą. A to są kozacy, więc nie mogłem nie pojechać do nich. Z nimi lepiej nie zadzierać! W Jelcu też byliśmy przyjęci po królewsku. Zwiedzaliśmy muzea, odwiedziliśmy szkoły i znowu poznaliśmy wielu ciekawych ludzi. Tam nawiązaliśmy współpracę z organizacją weteranów.
To, co w Moskwie tutaj przeżywamy, naprawdę nie mogę w to uwierzyć. Moi przyjaciele przygotowali spotkania na tak wysokim poziomie. Na przykład, proszę sobie wyobrazić — chcieliśmy skromnie złożyć kwiaty na Grobie Nieznanego Żołnierza. Ale specjalnie dla nas była zorganizowana cała ceremonia. Specjalnie dla nas zamknięto cały plac. Kwiaty składaliśmy w asyście hymnu rosyjskiego. To wielkie wyróżnienie dla nas i wzruszenie.
— Opowiedział Pan, że było dużo spotkań. Co dały te spotkania? Czy są jakieś konkretne inicjatywy odnośnie współpracy?
— Rzeczywiście, spotkań było bardzo dużo. W Kursku podpisaliśmy umowę o współpracy. Polegać ona będzie na wymianie informacji, które mogą zaowocować odnajdywaniem żołnierzy, których tak wielu przepadło bez wieści. Następnie, naszym celem jest wzajemne propagowanie postaw pokojowych, patriotycznych, wzajemnego poszanowania historii. Obiecaliśmy sobie odwiedzać się. Oprócz tego, ja zawsze proszę o jakieś wsparcie. Przecież musimy, jak każda organizacja, myśleć o swoim budżecie. W wielu miejscach obiecano nam wsparcie finansowe, organizowanie zbiórek pieniędzy i przekazywanie ich na konto naszej organizacji. To też bardzo ważny cel i mam nadzieję, że go osiągnąłem.
— Tak, rzeczywiście, jest inicjatywa wybudowania pomnika upamiętniającego radzieckiego sapera i polskiego partyzanta, działacza polskiego podziemia. To ma być wyraz wdzięczności za uratowanie Krakowa, który Niemcy zaminowali i chcieli doszczętnie zniszczyć najcenniejsze budowle. Ale to się nie udało dzięki radzieckim saperom i naszym partyzantom. Uważam, że pomnik im się jak najbardziej należy i nasza organizacja będzie bardzo mocno ten projekt wspierać w Polsce, na miejscu.