W podobnym tonie wypowiada się TVN24. Stacja od początku kampanii nie kryła poparcia dla kandydatki Demokratów. Rozczarowania nie kryła Jolanta Pieńkowska, która relacjonowała wybory bezpośrednio z USA. Tak samo jak Dorota Warakomska, korespondentka TOK Fm: „Zwycięstwo Trumpa to wyraźny sygnał, że różnorodność i równość nie są akceptowane w takim stopniu jak się nam wydaje. To jest zły sygnał dla kobiet, mniejszości".
Na Facebooku słychać wiele różnych głosów. Środowiska feministyczne nie mogą odżałować, że kobieta straciła szansę na prezydenturę. Piotr Szumlewicz, publicysta i ekspert OPZZ, jeszcze przed ostatecznym werdyktem wyraził przekonanie, że „Wybór w USA jest prosty — Clinton albo barbarzyństwo". Argumentował przy tym, że Trump władny jest m.in. „rozwalić ONZ". Również działacze Partii Razem zwracają uwagę głównie na kwestie obyczajowe: seksizm i ksenofobię Trumpa, a także jego oszustwa podatkowe. Z kolei socjaliści (pomimo ciągłej tęslnoty za przegranym Sandersem) stoją tutaj ramię w ramię z konserwatystami, cieszącymi się ze zwycięstwa Trumpa. Podkreślają, że ważne jest dla nich przede wszystkim zahamowanie ekspansji Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie, a wybór Trumpa daje taką nadzieję. Najczęściej jednak pada pytanie: „Ciekawe czy w Stanach komentują wyniki naszych wyborów".