Od kwietnia 2015 roku pigułka EllaOne — antykoncepcja postkoitalna, czyli awaryjna, jest dostępna w Polsce bez recepty decyzją Unii Europejskiej, która postanowiła wprowadzić jednolite prawo w krajach członkowskich. Miało ono gwarantować kobietom szybki dostęp do tego typu antykoncepcji, aby uniknąć niechcianej ciąży. W większości krajów UE ten typ antykoncepcji jest dostępny od dawna bez recepty, jednak od 2015 uściślono, że może to być — dla wszystkich krajów — konkretnie EllaOne.
Tym razem podał argument o nadużywaniu pigułki, co może powodować powikłania. Te tezy nie są zgodne z prawdą, jak wykazały Millward Brown i Mam prawo. Po pierwsze — od momentu, gdy tabletka stała się dostępna, kupiło ją jedynie 2 proc. niepełnoletnich klientek aptek. Ellę kupują w 98 proc. Kobiety w wieku 18-35 lat.
Pigułka kosztuje w granicach 110-160 zł. To bardzo wysoka cena, która sama w sobie stanowi niemałą przeszkodę. Portal Oko.press wyliczył, że na podstawie słów ministra "osoba przyjmująca pigułkę kilka razy (np. pięć) w miesiącu zapłaciłaby za nią od 550 zł do 800 zł, albo więcej, a w pół roku od 2700 do 4800 zł. To mało prawdopodobne, żeby 15-latki były w stanie wydać tyle pieniędzy tylko na antykoncepcję".
— Dostępność leku ellaOne, bez konieczności posiadania recepty, nie stanowi ryzyka nadużywania go przez polskie nastolatki — podsumowuje dr Violetta Skrzypulec-Plinta, kierownik Katedry Zdrowia Kobiety Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, ekspert Koalicji Mam Prawo.
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.