Tygodnik, podpierając się wiedzą przekazana przez swoich informatorów w państwowych strukturach, wywodzi, że Macierewicz najpierw miał narazić się prezydentowi Dudzie — gdyż w ostatniej chwili miał wysłać mu listę nominacji generalskich w ostatniej chwili, niejako stawiając przed faktem dokonanym. Prezydent miał poczuć się urażony — i dlatego też nominacje zostaną wręczone 29 listopada, a nie 11 — w Dzień Niepodległości, jak zakładał pierwotny plan.
Inny informator twierdzi, że masę pretensji miał do Macierewicza sam prezes Jarosław Kaczyński: po pierwsze o Caracale, o niefortunną wypowiedź na temat sprzedanych do Rosji Mistrali, wreszcie o sprawę Bartłomieja Misiewicza.
Zapewne na lekkim "tarmoszeniu Macierewicza" się skończy, ministrowi raczej nie grozi odwołanie ze stanowiska. Ale samo sformułowanie użyte przez "Do Rzeczy" — trzeba przyznać — jest znakomite.
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.