— Na mój wniosek rezygnujemy z udziału wojska, ponieważ wiąże się on z odczytaniem tzw. apelu smoleńskiego, czyli tej części apelu pamięci, która nie ma związku z powstaniem — powiedział na konferencji prasowej marszałek województwa Marek Woźniak.
Zbigniew Hoffman, wojewoda wielkopolski, czyli de facto przedstawiciel władzy państwowej, wydał swoje oświadczenie w odpowiedzi na oświadczenie marszałka. Zarzucił temu pierwszemu, że nie jest w dostatecznym stopniu patriotą i przedkłada prywatne sympatie ponad dobro państwa: — Ponad partyjnymi barwami zawsze powinny być barwy biało-czerwone. Musimy pamiętać, że szacunek wobec Polski to także szacunek wobec armii, która zawsze broniła najważniejszych wartości.
Poznaniacy mają już złe doświadczenia z pisowską władzą. Podczas obchodów rok temu, w grudniu 2015, zostali apelem smoleńskim zaskoczeni. U wielu osób wywołał on konsternację. Wówczas do Poznania przyjechał sam Antoni Macierewicz, a organizację obchodów zajmowało się MON, nie zaś urząd marszałkowski. W tym roku włodarze postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.
Kolejny raz zafundowano im listę "poległych" z 2010 podczas podczas uroczystości rocznicy powstania Polskiego Państwa Podziemnego.
Marszałek dodał jeszcze, że "apel tak naprawdę robi krzywdę ofiarom spod Smoleńska". Nie wróżymy mu długiej kariery.
Julia Baranowska, polska publicystka, Warszawa
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.