Eksperci krytykują MON, że przyjmuje do nowej formacji "na ślepo", nie zważając na to, że kryteriów przyjęcia nie ma już praktycznie żadnych. Antoni Macierewicz postawił sobie za cel zebranie 35 tysięcy rekrutów do końca roku, a docelowo ponad 50 tys. do końca 2018. Kwalifikacje zdają się nie być przy tym jakoś szczególnie istotne. Dr Grzegorz Kwaśniak, pełnomocnik MON do spraw formowania wojsk Obrony Terytorialnej, mówi, że "zgłosić się może każdy obywatel, który przejdzie kwalifikację wojskową, która w 2009 r. zastąpiła pobór wobec zawieszenia obowiązkowej służby wojskowej i przejścia na armię zawodową". Czyli każdy, kto nie ma problemów zdrowotnych uniemożliwiających służbę w wojsku, może zgłosić się na ochotnika do "prywatnej armii Macierewicza".
Na razie nowemu rodzajowi sił zbrojnych grozi, że będzie składać się po prostu z życiowych nieudaczników. Tymczasem szef MON co do WOT ma wielkie plany: w czasie klęsk żywiołowych mają być do dyspozycji samorządowców, a podczas kryzysów militarnych mogą np. zwalczać grupy dywersyjne albo terrorystyczne.
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.